Doznałem wczoraj rano kontuzji lewego kolana po upadku na rowerze. Co ciekawe, od razu po wypadku podniosłem się i sam dojechałem do domu (około 5 minut jazdy), nie czując specjalnych objawów (oprócz bólu po stłuczeniu)
Właściwe objawy zaczęły się kilka godzin później, czyli:
- ból przy zginaniu i prostowaniu, tylko po tylnej stronie kolana
- brak jakiejkolwiek widocznej i wyczuwalnej opuchlizny, praktycznie nie widać nawet siniaka w miejscu uderzenia
- istotną sprawą jest zmiana pozycji. Przykład - gdy siedzę długo ze zgiętym kolanem, ból praktycznie mija. Gdy wstaję i prostuję kolano - dość intensywny (ale do wytrzymania) ból w tylnej części. Gdy już "rozruszam" kolano mogę chodzić prawie normalnie (widać że lekko utykam), nieco więcej problemów z chodzeniem po schodach.
- Gdy siadam na krześle i zginam kolano, też czuję ból po tylnej stronie, który po zgięciu kolana prawie ustępuje. Czuję tylko lekkie ciągnięcie w przedniej części (ale już bez bólu), a gdy zegnę kolano do końca, także lekki ból i ciągnięcie w udzie
W kolanie nic nie "chrupie" ani nie przeskakuje, jak już wspomniałem brak widocznej opuchlizny czy krwiaka. Wydaje mi się że jest pełny zakres ruchów, tyle że występują dodatkowo objawy o których napisałem.
Jak myślicie - czy wymaga to szybkiej wizyty u ortopedy, czy może wystarczy poczekać i samo się wygoi/przejdzie. Fakt, że objawy wczoraj były bardziej intensywne. Dziś jakby lepiej, ale ciągle nie mogę funkcjonować normalnie. Objawy najbardziej pasują chyba do uszkodzenia łąkotki tylnej, chociaż też nie bardzo - bo brak opuchlizny, w ogóle jej nie było.
Co myślicie?