Czy ktoś jest w stanie powiedzieć mi ile kcal spala się w pracy, gdzie cały czas się ruszamy, z tętnem niskim, pozwalającym na bardzo komfortowe oddychanie i rozmawianie? Mam ogromny problem z obliczeniem mojego zapotrzebowania kalorycznego. Dla tych, którym tyle informacji wystarczy - koniec pytania. Dla dociekliwych, wyjaśnienia:
Dawno temu moja praca miała charakter siedzący. Sporadycznie biegałam i zainteresowałam się treningiem siłowym. Przybrałam rozkład standardowy (z tego co obserwowałam w dziennikach na forum, dla kobiet ok. 160-165 wzrostu - 1700 kcal + ćwiczenia 3 razy w tygodniu). Kiedy przestrzegałam czystej miski widziałam efekty, wyszczuploną talię, pierwszy lekki zarys mięśni na brzuchu.
Minęło sporo czasu i równie wiele się zmieniło. Moja praca to coś na pograniczu pracy fizycznej z umysłową. 38-40 h tygodniowo jestem na nogach. Stoję, chodzę, wykonuję lekkie prace ręczne. Podczas tego czasu siedzę 10-20 minut. Jednocześnie jestem totalnie nierozciągnięta i przez brak ćwiczeń oraz diety brakuje mi kilku centymetrów do dawnej formy.
W pracy nie odczuwam zmęczenia, jednak kiedy wracam do domu, jestem padnięta. Nie mogę, po prostu nie mogę ruszyć się na siłownię. Próbowałam ćwiczyć przed pracą, ale wtedy z kolei bardziej męczyłam się w jej trakcie. Jest to dla mnie bardzo duży problem. Wiem - nie ma wymówek, trzeba zasuwać. Ale w praktyce jest to ciężkie, zwłaszcza kiedy dojazd do pracy zajmuje wiele czasu, na siłownię również.
Ale nie o biadoleniu miało być. Próbowałam zgodnie ze szczegółowymi wzorami obliczyć moje podstawowe zapotrzebowanie kaloryczne, jednak wychodzi na to, że nie uprawiając sportu powinnam zjadać 1700 kcal, czyli dokładnie tyle, ile kiedyś jadłam ćwicząc i pięknie wyglądając.
Wynik ten to dla mnie zagwozdka, bo praca niby całkiem lekka, a jednak w ruchu i jak po fakcie wychodzi na jaw - męcząca. Kompletnie nie wiem jak mam traktować obecnie swój organizm. Od tygodnia jestem na rozkładzie B, W, T: 120, 120, 80 i cały czas jestem głodna. Cały czas, cały czas, cały czas. Nie wliczam w to zielonych warzyw, zapycham się nimi i NIC!
Proszę o pomoc w tej kwestii i info, czy w moim przypadku konieczne jest wstawianie regulaminowych fotek z pomiarami, czy może zbędna wam jest kolejna sierota do prowadzenia dziennika.
Bardzo dziękuję tym, którym w ogóle chciało się przez te wypociny przebrnąć do końca.