W tę środę musiałem zrobić kilka/kilkanaście serii przysiadów i martwego ciągu (typowo 3-bojowych) z dużymi (jak dla mnie) ciężarami. Jestem obolały jak cholera, bo nigdy wcześniej nie wykonywałem ich taką techniką i z takim ciężarem. Problem w tym, że w sobotę wypada mi trening grzbietu. Co mi radzicie: odpuścić go sobie, czy zrobić może trochę lżejszy? Mój aktualny (robię go już 4 tydz.) trening grzbietu wygląda tak:
- podciąganie podchwytem na drążku 4x (ok. 40 powt. w 4 seriach);
- wiosłowanie półsztangą w opadzie tułowia x12, x10, x8 (progresja);
- wiosłowanie sztangą w opadzie - nachwyt x12, x10, x8 (progresja);
- ściąganie drążka wyciągu do karku 3x8-12.
Proszę o radę.
A jakie jest największe kłamstwo świata? - spytał zaciekawiony młodzieniec.
- To mianowicie, że nadchodzi taka chwila, kiedy tracimy całkowicie panowanie nad naszym życiem
i zaczyna rządzić nim los. W tym tkwi największe kłamstwo świata.