Mam 20 lat, ok. 72 kg i 183 cm, staz na silowni moze niezbyt imponujacy (w sumie moze z 3 lata) ale moge smialo stwierdzic ze juz co nieco o swoim ciele wiem. Ostatnio z powodu pracy (jestem na robocie w niemczech) nie trenuje i w sumie to patrzac w lustro juz nie widze zadnych efektow treningu, chce jednak zaczac na nowo od marca. Wiem juz z doswiadczenia ze aby uzyskac taka "satysfakcjonujaca sylwetke" potrzeba mi ok 9-11 miesiecy nieprzerwanego solidnego treningu (nie chce byc "najwiekszym wykorbiencem na silce, wystarcza mi biceps 38-40cm 75-77 kg 105 kg na lawce). Tym razem chcialbym ten caly proces troche przyspieszyc... tak zeby juz pod koniec maja bylo widac efekty do osiagniecia ktorych potrzebowalbym normalnie z pol roku, jednak nie chce nazbyt narazac swojego zdrowia...
A wiec reasumujac:
Jak wiadomo im mniej koksu bierzesz tym mniej sobie szkodzisz ale i mniej rosniesz, wiec moje pytanie?
Czy oplaca sie brac 5mg/dn metki (4 tyg)? Czy przypadkiem taka ilosc "nie zaszkodzi wiecej niz pomoze" czyli ze efektow prawie albo wcale nie bedzie a jedynie jakies problemy z watroba/nerkami?
Czytalem ze takie ilosci sa praktycznie nieszkodliwe a nawet pobudzaja organizm do wydzielania wiekszej ilosci testostreonu i ze nie powinna spowodowac zadnych trwalych uszkodzen, ale byly tez glosy ze kazda ilosc szkodzi...
Niech mi nikt nie próbuje wmówić że piwo (do 3 litrów dziennie) szkodzi...