Jakiś rok temu nie miałem z kim ćwiczyć, wiec wybrałes się sam na siłownie, wypadała akurat klatka. Przy którejś serii niestety zabrakło sił w jakis dziwny sposób zdjąłem tę sztangę, niby wszystko spoko, za chwile odchodzę, siegam po wodę i bach! nie mogę ruszać dłonią.
Poszedłem do przychodzni i lekarz przepisał mi Flamexin [lek na recepte 20 tabletek, 1tab/dzien. Przez te 20 dni smarowałem Naklofenem i czasem okład Altacete.
Niestety za wcześnie zacząłem ćiwczyć i kontuzja po tygodniu sie odnowiła . Niepotrzebnie zaczalem od razu tak ostro ćwiczyć. Skoro pomogło mi poszedłem by jeszcze raz mi przepisał Flamexin. Stosowałem te same srodki co wcześniej, teraz 3 tygodnie ćwicze i jakoś nic się nie dzieje. Chociaż unikam ćwiczeń, które obciąża mocno te ścięgna i staram się zamieniać sztange na sztangielki, np. francuza leżąć robię sztangielkami podchwytem albo młotkowym . Ogólnie jakoś daję do tej pory radę i życze Ci abyś też wyleczył kontuzję. Zanim dobrnąłem do flamexinu i zaczałem cwiczyć minał rok, próbowałem różnych maści i innych c****wych srodków.
Pozdrwiam .