otóż mam 17 lat, ćwicze na siłowni już dosyć długo. I dziś spotkała mnie bardzo nie przyjemna rzecz, nie wiem czy ma coś wspólnego z wykonywanymi cwiczeniami. Zaczne od tego, że dziś po raz pierwszy ćwiczyłem bez pasa na siłowni, robiłem przysiad i martwy ciąg na prostych nogach, technika byla dobra (plecy proste). Nie odczywalem bolu az do wieczora. Gdy wieczorem mialem jedna noge na taborecie a drugą na podłodze, probowalem sie schylić i poczułem straszny, przeszywający ból okolic kręgosłupa, NIE jest to odcisnek lędzwiowy tylko praktycznie zakonczenie, tuz przy miednicy. Bol jest dziwny nie odczywam go mocno przy skychalniu sie, jedynie przy chodzeniu lub przekladania cięzaru ciała na jedna strone. Troche się obawiam bo nie jest to ręka tylko głowna czesc naszego ukladu szkieletowego... Prosze o pomoc, co moze byc przyczyną bólu? Silownia a może zbieg okoliczności ze dziś ćwiczylem i naciągnąłem coś przy tym nieszczęsnym schyleniu? Nie wiem jak będzie jutro, ból towarzyszy mi z 2 h... co doradzacia (jak narazie bez lekarza, pojde jak bol bedzie dlugotrwaly, a na razie nie odpuszcza... SOGI ZA POMOC...
"Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od Was nie wymagali" Jan Paweł II 1983 r.