Sprawa wyglada nastepujaco.
Cwicze lacznie od czterech lat, aczkolwiek dopiero od Stycznia tego roku, zabralem sie za siebie naprawde na powaznie. Postanowilem wiec zaopatrzyc sie w suplement typu 'pre-workout' ale cos nie za bardzo na mnie to dziala.
Wzrost - 178cm
Waga - 77kg
BMI - 24.5
BFI - 12/13%
Dieta - 3 spore posilki dziennie. Wegli nie ograniczam - nie jadam tylko pieczywa oraz ograniczam cukry do minimum. Shake bialkowy rano, po treningu oraz przed snem.
Do tej pory mialem puszki:
- White Flood od Controlled Labs,
- Animal Rage od Universal Nutrition,
oraz Nano Vapor od MuscleTech.
White Flood smakowal przezaj**iscie, za przeproszeniem, aczkolwiek nie mial na mnie zadnego efektu, nawet przy podwojonej dawce. Zero. Nic.
Animal Rage dawal sie delikatnie we znaki, aczkolwiek dopiero przy 175/200% zalecanej dawki i bardzo szybko ze mnie zplywal.
Nano Vapor daje rade, aczkolwiek tylko w polaczeniu z Hydroxycut HC Elite Powder i tak samo jak w przypadku Animal Rage'u dosc szybko ze mnie ucieka.
Moje pytanie brzmi nastepujaco:
Warto sie bawic w suple tego typu, czy lepiej lyknac 2x200mg kafeiny i zjesc banana? :)
Pozdro!