Ja: kobieta, 21 l., 79 kg (nie wiem, czy to istotne, ale w marcu 2013 było mnie kilkanaście kanapowych kg więcej), 172 cm.
Cel: spalenie tk. tłuszczowej bez dużych strat mięśni
Ruch: 5-6 razy w tygodniu po ok. 1,5h różnych aktywności
(zazwyczaj trzy dni w tygodniu wykonuję ćwiczenia: z kettlebellem/hantlami/piłką na a) tyłek/nogi b) ręce c) plecy/barki d)brzuch + ok. 20-30 minut aerobów przed i po 30-40 min, w pozostałe 2-3 dni aeroby:bieganie/orbitrek/rower/tbc/bpu/spinning jak mam mniej czasu to robię hiit na bieżni, a jak więcej czasu to interwały <- wiem, że powinnam się uśmiechnąć do ciężarów, a nie cisnąć tyle kardio... ale maszyny mnie (jak i większość kobiet) przerażają, a bieganie oraz spinning kocham ponad wszystko.
Wyliczenia: 1607kcal (BMR) x 1,6 (mój współczynnik aktywności) = 2571 kcal (dzienny wydatek energetyczny) -> 80% z tego to 2057 kcal (które powinnam wszamać na początku redukcji, taaaaa)
Problem: Tydzień temu postanowiłam usystematyzować swój jadłospis. Zaczęłam interesować się redukcją i liczyć makroskładniki 30% B, 40% W, 30% T, ale nie wiem, czy jest to słuszna droga skoro mam naprawdę niewiele wspólnego z ćwiczeniami siłowymi (no może oprócz 12-kilogramowego kettla, zestawu hantli i spinningu z dużym obciążeniem)? Powiem więcej... nie jestem w stanie wepchnąć w siebie 2000 kcal, a przez ostatni tydzień dopinanie 1800 było mordęgą.
Z drugiej strony zważając na to, że spalam ok. 700-800 kcal podczas treningu to chyba jem stanowczo za mało. Dotychczas moja miska była czysta (zero słodyczy, alkohol sporadycznie 2-3 razy w miesiącu lampka wina/piwo, same pełnowartościowe produkty, węgle z pełnych ziaren itp.), ale bardzo nieregularnie i za dużo węgli w stosunku do b/t.
PS Nie krzyczcie, wiem, że się zapętliłam i wpadłam w pułapkę aero, dlatego teraz chciałabym poświęcić więcej czasu na pracę z hantlami/kettlem a w niedalekiej przyszłości uśmiechnąć się do maszyn...tylko muszę znaleźć kogoś, kto mnie z nimi zapozna.