Składniki potrzebne na wypełnienie 700ml słoiczka:
-200g orzechów laskowych (u mnie całkowicie surowe, nie prażone, jedynie przemyte)
-200g suszonych daktyli (moczone przez noc, wodę pozostałą z moczenia należy zachować jeżeli ktoś uzna krem za zbyt gorzki lub będzie chciał otrzymać bardziej kremową konsystencję i jednocześnie zmniejszyć kaloryczność kremu)
-100g gorzkiej czekolady (tutaj użyłem Rossmannowskiej "das Exquisite Noir 78%" składem lepszej jeszcze nie widziałem w mojej małej mieścinie, Lindt 99% się nie liczy, smakuje jak piasek)
Przygotowanie:
Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli parowej. Jeżeli chcemy krem "crunchy" zostawiamy część czekolady, u mnie były to 4 tafelki, w sumie 25g.
Orzechy laskowe mielimy na proszek, nie próbujemy uzyskać z tego żadnego masła, zwyczajnie kończymy robotę kiedy uznamy, że są wystarczająco zmielone. Następnie mielimy osobno daktyle, bez wody w której się moczyły. Wszystkie zmielone i roztopione składniki mieszamy razem. Teraz pozostaje kwestia konsystencji i ewentualnego dosłodzenia (i zmniejszenia kaloryczności) całego kremu, albo dolewamy wodę, albo zostawiamy to w takiej postaci jaka jest czyli lekko zbite, przyzwoite smarowidło konsystencją przypominające schłodzony smalec jest jednak łatwy w rozsmarowaniu.
Wartości odżywcze w 100g mojego kremu (uwzględniając wodę którą moje daktyle wsiąknęły - ok 100ml):
kalorie: 394
białko: 7g
węglowodany: 30g
tłuszcze: 28g
w tym błonnik: 9g
Końcowe tipy: krem można wzbogacać o różne przyprawy takie jak mielona wanilia (bardzo polecam) czy w niewielkich ilościach cynamon dla wzmocnienia smaku. Pozostałą wodę można zmieszać z odżywką białkową oraz dodać do kremu, smak waniliowy, karmelowy, nugatowy, oraz czekoladowy bardzo dobrze wpasowują się do kremu, a taki zabieg tworzy z niego całkiem przyzwoite ładowanie po treningu.
Krem może stać w lodówce do 3 tygodni, jeżeli nie pokusimy się oblizywać łyżeczki (powodzenia) którą go wyjadamy - enzymy zawarte w ślinie rozkładają czekoladę w bardzo szybkim tempie.
Efekt końcowy: