Uraz zdiagnozowano jako wieloodłamowe złamanie dostawowe nasady dalszej kości promieniowej z oderwaniem wyrostka rylcowatego kości łokciowej. Na pogotowiu zastanawiali się czy operować (nawet założyli mi już wenflon). Chirurg jednak zdecydował, że nastawi mi rękę manualnie. Po 7 tygodniach w gipsie i dwóch tygodniach rehabilitacji ręka zaczęła wracać do zdrowia.
Doktor (chirurg ogólny) prowadząca mój przypadek dała mi do zrozumienia, że ręka przeszła bardzo ciężki uraz - jak na takie poważne złamanie i tak bardzo dobrze się zrosła. Nie jest jednak w pełni funkcjonalna ponieważ zrosło się w taki sposób, że nie będę mógł przykładowo wygiąć nadgarstka do góry w ten sam sposób jak wcześniej (pompki, wyciskanie sztangi, ciosy, parter - rzeczy najbardziej mnie martwiące). Od zdjęcia gipsu minęło już prawie 1,5 miesiąca. Ból coraz mniejszy - jednak nadal odczuwalny. ( oczywiście nie dziwi mnie to, ale sprawdzam konsekwentnie czy jestem w stanie się chociażby podciągnąć na drążku czy zrobić pompkę - niestety ) Moje pytanie brzmi - czy ktoś przeżył podobne złamania i wrócił do treningów? Myśl o tym, że nie wystartuje już w zawodach lub nie porzucam sztangą dołuję mnie od 3 miesięcy. Doktor twierdziła, że za minimum pół roku mogę zacząć o tym myśleć ( o jakiejkolwiek formie sportu angażującej prawą rękę ). Podejrzewam, że to ogólnikowa opinia i interesowałoby mnie jak w praktyce wam to wychodziło. Wybaczcie, że się tak rozpisałem, ale nie potrafiłem zwięźlej, a i sprawa jest dla mnie dosyć niepokojąca. Z góry dzięki za odpowiedź.