Szukam motywacji. O siłowni wiem prawdopodobnie wszystko, o diecie to samo. Swego czasu miałem super sylwetkę, teraz mam 26 lat i po kilku latach olewania, jest bęben.
Klata coś tam się rysuje, łapa pod tą pokrywą tkanki tłuszczowej też jest. Siła jako taka jest (nie wstydzę się przyłączać do chłopaków przy ławce).
Nie ma "motywacji" i porządku. Tydzień trzymania diety, dobrego sportu i treningu na pełnej kurnie, przepada w sobotnie wieczory. Piwo leje się tonami, a pizzą nie pogardzę choćbym nie był głodny.
Czuję się jak alkoholik, który przysięga sobie wstrzemięźliwość, a później "tylko jeden kieliszek" i płynie...
Szukam pomocy psychologicznej, jakiegoś wsparcia od Was. Potraktujcie mnie poważnie. Wiem, że takich tematów jest masa "co na odchudzanie", "co na masę", ale mój temat jest nieco inny, nieco poważniejszy :/
Może ktoś z Was miał podobnie, że nie dało się utrzymać diety, treningu, suplementacji w najlepszym porządku? Jeśli tak, to dajcie mi złoty środek, kopa na dupę - cokolwiek.
Użalam się niczym baba, ale chyba właśnie tak się teraz czuję. Zdaję sobie sprawę, że jeśli nie zmobilizuję się w wieku 26 lat, to później będzie za późno...