Problem pojawia się, jeśli prowadzę ręce szerzej i pochylam się (klatka nie jest wypięta, a czasem nawet lekko się przygarbię), jeśli się zgapię się (chociaż tak na klatkę się chyba robi?) - wtedy straszliwie napieprza mnie górna część mostka. Jakby kość była poddawana nienaturalnym naprężeniom i boli jakiś czas (dzień, dwa, zależy).
Czemu się tak dzieje? Chodzi o ten chwilowy brak wypięcia klaty (brak techniki w tym momencie) czy to raczej kwestia indywidualnego ułożenia ścięgien/budowy kostnej?