W tej sytuacja moje "doby" są różne tak na przykładzie. Wczoraj wstałem po wolnym dniu o 8 rano, w dzien nie spałem, potem nocka, położyłem się spać dziś o 7 rano, wstałem po 8h. Wieć jakby nieliczyć moja "doba" trwała koło 31h ( dzień, praca, sen). Idąc dalej tym tropem dziś wstalem o przed 15. idę w nocy do pracy, rano sie klłade, a wiec mniejwiecej doba 24h zostaje zachowana tylko przesunięta o 8h w przód, wiec niema wiekszego problemu. Jednak potem przychodzi dzień wolny, a skoro mam wolne to chce w miare mozliwosci spać w nocy.
Więc znów wstane o 15, ale spać położę sie nie na nastepny dzien ,a w ten sam powiedzmy 24, i pospię 8h ( staram sie tyle właśnie spać)
Jak widać ta ostatnia "doba" trwa krócej, jakieś 17h ze snem.
Więc mam doby takie po 30h i takie po 17h, czasem dochodzą drzemki, czasem doby sie wydluzaja, i skracaja. Bilans tygodniowy pozostaje ok ale dzienne ostro rozrzucone. Nieda się sać o tych samych porach , bo wtedy w dzień wolny musiałbym siedzieć całą noc i czekać do rana żeby pójść spać, bez sensu.
I tu kluczowe pytanie co z dietą? Mam ułożoną na poziomie 3k kcal. W te dłuższe doby zjem wiadomo więcej bo tyle potrzebuje , powiedzmy nawet 4,5k a dobe krótszą jeść mniej ? cyz na siłe dalej te 3k ?
Przygodę z siłownią zaczełem miesiąc temu, dietka zrobiona, a że nie lubie robić czegoś byle jak to pytam :)
Myślę, że w miarę wytłumaczyłem oco chodzi, bo ostatnio jak znajomemu powiedziałem że mam jedną dobe krótszą drugą dłuższa to śmieje się zemnie do dziś.