będzie długie, ale chcę dobrze opisać problem.
jestem załamana. Mam 36 lat, 155 cm wzrostu i ważę 66 kg. Do 20 roku życia ważyłam 48 , do 25 roku życia - 55 kg, uprawiałam sport (koszykówka, bieganie), miałam ładną figurę, mało tłuszczu i zarysowane mięśnie. Jadłam co chciałam i kiedy chciałam. Później przestałam się ruszać i miałam pracę siedzącą, więc waga szła w górę. Mając 31 lat i 65! kg zrobiłam dietę Dukana i schudłam do 51 kg. Po roku ważyłam 60. W ostatnich 3 latach zaobserwowałam powolny wzrost wagi (do 63 kg) bez jakichś większych zmian w jadłospisie i przy dość ciężkiej pracy fizycznej (jestem pokojówką). Najgorsze jednak spotkało mnie kilka miesięcy temu, gdy od maja do lipca przytyłam 5 kg, a w sierpniu dobiłam do 70 kg, na szczęście 4 kg jakimś cudem zrzuciłam (w tym czasie nie pracowałam). Owszem, nie ćwiczę, ale też nie jem specjalnie więcej. Ba! Nawet staram sie ograniczać jedzenie, zmniejszyłam porcje, piję więcej wody i herbat. Niestety zaobserwowałam, że im mniej jem tym bardziej tyję, im bardziej kontroluję jedzenie, tym robię się grubsza. Do tego dochodzi zatrzymywanie wody (nabity wypchany brzuch z dnia na dzień, obwód łydki z 37 na 40). Moim największym grzechem są słodycze, ale jadałam je przez całe życie w ilościach ogromnych i nigdy wcześniej nie doprowadziły mnie do takiego stanu. Poza nimi nie jadam fast foodów, nie piję słodkich napojów, każdego dnia jem owoce (jabłka, banany, nektarynki), warzyw mniej, bo nie przepadam. Jem wszystko, ale w ilościach mniejszych niż wcześniej, a waga nie spada, a nawet rośnie. Zrobiłam wszystkie badania hormonalne, wszystko w normie (poza hirsutyzmem i nieregularnym, obfitym okresem). Tylko kortyzol jeszcze zbadam w najbliższy czwartek.
Moja lekarka zapisała mi spironol i formetic. Biorę je 4 tydzień i nie zauważyłam poprawy w wyglądzie mimo, że mam mniejszy apetyt i uczucie ciężkiego brzucha po posiłku, co przyczynia się do mniejszych ilości jedzenia. Znając siebie i moje realia chcę wprowadzić zasadę: jeść wszystko ale z umiarem. Ale to nie działa. W akcie rozpaczy zakupiłam spalacz tłuszcze EvoLab Alphaburn bo już nie wiem co robić(czekam na odpowiedz lekarki czy mogę go łączyć z lekami, czy mam je odstawić na czas brania suplementu).
Od 1 grudnia wracam do pracy, więc 8 godzin dziennie będę pracować fizycznie, co wyklucza ćwiczenia , nie wspominając siłowni, której tam nie ma. Tak sobie myślę, że inni ludzie wystarczy, że zmienią nieco nawyki żywieniowe i widzą efekt, a ja nawet po odstawieniu kompletnie cukru i liczeniu kalorii (1400-1800) zauważyłam tylko grubszy brzuch :(
Dodam, że pod tłuszczem, który zmagazynowałam mam mięśnie, nigdy nie byłam skinny fatem, nawet moja lekarka obejrzawszy mnie zauważyła, że pod tłuszczem kryje się ładne ciało. Aha, i mam twarz jak księżyc w pełni :( A jako ciekawostkę dodam, że są dni, gdy mogę moje jeansy bez stretchu zdjąć przez biodra bez odpinania, gdy już po tygodniu są opięte. I tak w kółko.
Będę wdzięczna za jakiekolwiek sugestie, bo nie mam kompletnie pojęcia co dalej począć.