W skrócie sprawa wygląda tak, że przez jakiś czas nie będe miał dostępu kuchni. Jestem skazany na jedzenie ze 'stołówki', które często jest kiepskie.
Czy braki w diecie lepiej jest nadrabiać prochem, czy gotowcami ze sklepu? Dajmy na to białko sfd czy grillowany kurczak ze sklepu? Z węglami też jest dylemat, bo z reguły wymagają obróbki. Tłuszcze z kolei bez problemu w postaci orzechów. Liczę na jakąś podpowiedź... chciałbym chociaż ten szkielet diety utrzymać.