w listopadzie postanowiłem się mocniej wziąć za siebie. Ważyłem wówczas prawie 96kg przy 183 wzrostu, co widać było zwłaszcza na brzuchu, zaczęło mi przeszkadzać, że zaraz będzie 100kg a obiecałem sobie, że tyle nie chcę nigdy ważyć. Zaniedbałem się przez dużo słodyczy + odpuszczenie siłki i pracę na siedząco praktycznie cały czas.
Najpierw postanowiłem jeść mniej licząc kalorie i uzupełniając to treningiem siłowym co jakiś czas + od marca cardio 20 minut co dwa dni (trening na spalanie). Zacząłem od 2500 kcal, udało mi się zjechać do 85kg mniej jedząc, bardziej patrzeć na to co jem + pijąc mniej alkoholu. Tutaj jednak pojawia się problem z którego zdałem sobie sprawę niedawno, bo ważąc się codziennie widzę, że waga po prostu stoi, 6 dni temu 85.0, 3 dni temu 84.7, dziś znów 85.0 a kalorii już 1800, co jest dość niebezpieczne, bo PPM obliczony wynosi u mnie 1900 - 2000 kcal, zależnie od metody. Nie zdawałem sobie sprawy, że to aż taki błąd, bo głodny tak naprawdę nie chodziłem.
Do sedna, jak powinienem odbudować mój metabolizm? Co poradzilibyście mi w obecnej sytuacji, by ponownie aż tak bardzo nie przytyć, bo jak rozumiem muszę te kcal powoli podnosić?
Proszę o normalne podejście do tematu, bo niewiedza poniekąd mnie pogrążyła w tej redukcji, więc teraz jak mądrzejszy Polak po szkodzie wolę najpierw zapytać tych, którzy lepiej ode mnie się znają. Pozdro! :)