W czasie pandemi zacząłem dbać o siebie najpierw trenując od marca z ciężarem własnego ciała, od października mam dostęp do ławki, stojaków na przysiady i kawałka podłogi na martwe ciągi. Z 60 kg w marcu przesunąłem się na 73 przy 8% tkanki tłuszczowej w grudniu. Jak widać o dziwo nie zalałem się tłuszczem, co trochę mnie dziwi. :D Aktualnie mam zastój, masa nie rośnie. Jeśli chodzi o dietę to jem 5 razy dziennie, raczej nie wpycham w siebie śmieciowego jedzenia, nie chleję jak świnia. W zasadzie w ogóle nie pije. Mam też odpowiednią ilość snu.
Mam 21 lat, po 3 miesiącach treningu z ciężarami moje rekordy to:
-> 100,5 kg w przysiadzie do samej ziemi,
-> 108 kg martwy ciąg, nie mam więcej nakładu,
-> 80,5 kg w wyciskaniu na ławce,
Mój aktualny plan treningowy wygląda tak:
1. Przysiady na zmianę z martwymi ciągami.
2. Wyciskanie na ławce.
3. Podciąganie nachwytem.
4. Uginanie ramienia z hantlem sposobem, że jakbym jestem nachylony i ramię opieram o udo.
5. Wznosy hantli bokiem na barki.
6. Dipy na poręczach.
7. Wznosy kolan w zwisie.
Zajmuje mi to około dwóch godzin, może dlatego, że trenuje z bratem. Mój problem jest taki, że zazwyczaj po dwóch pierwszych ćwiczeniach czuje się okrutnie zmęczony. I tu mam pytanie, czy nie powinienem zmienić planu na taki bardziej siłowy? Że np. w poniedziałek robię tylko przysiady i ćwiczenia z hantlami, środa to np. klatka i hantle a piątek to martwe ciągi + hantle? Przyznam się, że zależy mi również na pobiciu rekordów w danych ćwiczeniach :) Czytałem kilka tematów i często było tam napisane, że nie powinno się trenować tak długo jeśli celem jest budowanie masy. Jeśli mój pomysł jest zły, to poprosiłbym o jakieś sugestie związane z podziałem ćwiczeń, planem.
Z góry dzięki, pozdrawiam :D
Chudziaan,