Równe 4 tygodnie temu zacząłem redukcje, obliczyłem zapotrzebowanie (wychodzi ok. 2500kcal, jem średnio 140B/90T/300W) oraz zacząłem ćwiczyć w domu i doszedłem do następujących "wyników":
Podciąganie australijskie: 5x10
Krzesełka na drążku: 16,17,18
Dipy na krzesłach: 6,7,8,9
Pompki szerokie (na klatkę): 16,17,18
Przysiady: 34,35,36,41
Wznosy na łydce (1 noga) 13,16,18
Biceps gumą (staje na czarnej gumie z Decathlonu i uginam ręce): 22,24,26,28
Plank: różnie wychodzi od 01 do 01:25 (jak czuje że puszcza brzuch i zaczyna pracować kręgosłup to odpuszczam)
Kółeczko na kolanach 3x15
Taki trening robię poniedziałek, środa, piątek. Reszta dni przerwa, bez cardio czasem w weekend jakiś spacer.
Dieta w sensie ilości kcal jest trzymana idealnie, jeśli chodzi o rozkład makro to waha się w tych wartościach które podałem. Czasem dobije ilość białka odżywką i kcal bulkiem żeby dobić do tych 2500 ale staram się bazować na normalnym jedzeniu. Pierwsze 2 tygodnie miałem źle policzone zapotrzebowanie i jadłem 2200kcal ale jakiś postęp był, później zwiększyłem kcal do 2500 ale od tego czasu jest praktycznie zastój. Jeśli chodzi o efekty w kwestii obwodów i wagi to pomiary będę robić w niedziele aczkolwiek po 3 tygodniach waga pokazała jak zwykle gó***o. Obwody w miejscu, waga też ale tu mogłem przegiąć z tymi zbyt niskimi kaloriami i organizm zaczął się bronić, w tą niedziele będę robić pomiar po 2 tygodniach na 2500kcal i zobaczymy co będzie.
Pytanie teraz jest następujące, brak progresu w ćwiczeniach może być spowodowany po prostu tym, że jestem na redukcji i mam się tym nie przejmować, tj. ćwiczyć tyle ile organizm daje rade aby nakręcać metabolizm i jakoś kształtować sylwetkę czy w tym planie treningowym są ewidentnie jakieś braki/problemy, może za dużo, za często? W kwestii treningu i jego metodyki jestem kompletnie zielony i nie wiem kiedy może być za dużo, kiedy za mało. Proszę o jakieś sugestie w którym kierunku najlepiej pójść, co zmienić.
Pozdrawiam.