Po prostu u większości ludzi wejście w ketozę występuje już przy zejściu do 30g węgli na dobę. Jedynym sposobem żeby się jednak upewnić, czy przeszliśmy na spalanie tłuszczu non-stop, jest sprawdzenie, czy nadmiar ketonów trafia do moczu. Stąd warto zainwestować w paski.
Co do porannych aerobów, przy klasycznej diecie po nocy jest lekko obniżony poziom glikogenu, gdyż jest on zużywany na podtrzymanie procesów życiowych. Dlatego powinno się szybiej wejść w spalanie tłuszczu. Ćwicząc aeroby w ciągu dnia w spalanie tłuszczu wchodzi się dopiero po ok. 20 min wstępnego 'przepalania' glikogenu. Jeśli robi się aeroby bezpośrednio
po siłowni, czas ten również ulega skróceniu. O ile - to już kwestia dyskusyjna. Na pewno mniej niż o 20min, bo gdy rano biegam np. właśnie 20-30min (zimą), to nie odczuwam specjalnego efektu. Przy ketozie robi się to mniej istotne, bo cały czas ma się obniżony glikogen. Na czczo jest o tyle nadal rozsądne, że nie będzie zbędnego spalania dostarczonych w pożywieniu aminokwasów i tłuszczu. Dlatego też radziłem, żeby między siłownią a aerobami nic nie jeść.
L-karnitynę i fat burnery biorę stale przed aerobami, bo mój metabolizm tłuszczu jest bardzo kiepski. Natomiast ECA nie stosuję, bo mam słonność do nadciśnienia. ECA generalnie wydają mi się niezłe, bo wywołują efekt termogenny - podniesienie temperatury ciała, w wyniku właśnie dodatkowego spalania tłuszczu.