Witam! Chciałabym opowiedzieć Wam moją historię związaną z odchudzaniem i CIERPIENIEM jakiego doznałam.Proszę nie zniechęcać się długością treści Od zawsze byłam dzieckiem "pucusiem",wogóle to rodziców też mam takich,są tacy do dziś dnia.Jak wspominałam byłam tym owym "pucusiem" nie przywiązywałam wagi do wagi więc żyło mi się z tym dobrze,jadłam sobie i jadłam,najbardziej smakowały mi lody,których mama nigdy mi nie żałowała.Widziała jak strasznie się męczę z wagą,nauczycielki WF-u zwaracały mi uwagę,bym troszkę schudła bo nie mogę przez to wykonywać ćwiczeń jak inne dzieci.To był pierwszy cioś! Powiedziałam o tym mamie,odbyłyśmy długą rozmowe,lecz na nic się niezdała.Gdy skończyłam 14 lat zaczełam przywiązywać już powoli wagę do swojego ciała.Chciałam jak inne dziewczyny ubierać się w te cudne obcisłe ciuszki,lecz nie mogłam...długie noce przepłakiwałam,marząc o figurze dziewczyn z kolorowych czasopism.Postanowiłam zaakceptować się...lecz nagle wszystko się zmieniło! zakochałam się! i nie wiem jakim cudem schudłam! chciałam się podobać jemu,zaczełam o siebie dbać,zaczełam ćwiczyć a gdy się poddawałam ON! mi dawał motywacje,dzięki której stałam się piękna.Moje szczęscie trwało tylko 3 lata(Jeśli chodzi o chłopaka to wcale mu się nie podobałam,nawet gdy schudłam,bawił się moim kosztem ) bo po trzech latach gdym mam juz prawie 17 lat.Zaczło się u mnie coś strasznego.Podczas tych zmagań,gdy schudłam tak wspaniale ponad 25kg! których brakiem cieszyłam się 3 lata! powoli wracają...przez 3 lata nie tknełam słodyczy! szczerze mówiąc nawet mnie brzydziły,można było przy mnie śmiało jeść słodkości,mnie to nie ruszało nawet troszkę.A zaczeło się to pewnego dnia gdy miałam totalnego dołka,byłam załamana gdyż okazało się iż moje poczucie humorku oraz sympatyczne nastawienie do ludzi i wesołe usposobienie,nie wystarczą by się podobać kolejnemu męzczyznie moich "nierealnych" marzeń.Poszłam zapłakana i cała czerwona z płaczu w stronę lodówki i zobaczyłam ogromną raladę lodową!! pomyślałam:"O co tam! raz się żyję! i tak mnie nikt nie kocha...spróbuje w końcu nie miałam tyle lat słodkiego w ustach..." i to był BŁĄD!!! od tej pory jem i jem chociarz nie wiem czy teraz można to nazwać jedzeniem,czy lepsza nazwa to rzarcie powoli wracam do poprzedniej wagi.Przytyłam znów 10 kg jeszcze tylko 15kg i wróce do "kochanego pucusia" z lat dzieciństwa.Stosuje duuużo diet,ale KAŻDA kończy się przy lodach,przy przepysznych budyniach oraz przy bombach kalorycznych,które kocham.Kocham...je od czasu gdy tknełam te cholerne lody!! Kiedyś schudłabym bez problemu i chudłam!!,bo nienawidziłam słodyczy...a teraz one zapanowały mną,nie potrafie już normalnie żyć,na każdej diecie,chce słodkości! a kiedyś ich nawet bym nie tkneła! nawet nie spojżała łakomym okiem.Teraz jestem znów na diecie i znów mam ochotę na ten grzech...
Proszę nie pozostawiajcie mnie bez pomocy powoli wysiada moja psychika.Tak bardzo cierpie...PROSZĘ O POMOC W UŁOŻENIU DIETY.TAK BARDZO CHCIAŁABYM CIESZYĆ SIĘ ŻYCIEM!
TO MOJE JEDYNE MARZENIE...