Witalij Kliczko w różnego rodzaju rankingach bokserów wagi ciężkiej zazwyczaj plasuje się na pierwszym miejscu. Niby nic w tym dziwnego, w końcu ukraiński olbrzym ma wszelkie predyspozyje ku temu by w wygrać z każdym w swojej kategorii. Problem w tym, że Witalijowi, raczej nie pali się do boksowania z najlepszymi. W tym roku powinien zmierzyć się z Hasimem Rahmanem, pretendentem wyznaczonym przez federację WBC. Kliczko już kilka razy przekładał termin walki, a teraz we wrześniu zamierza stoczyć pojedynek z innym przeciwnikiem.
Pojedynek Kliczko-Rahman miał być pierwotnie stoczony 30 kwietnia, jednak w marcu Kliczko przełożył go z powodu kontuzji uda, jakiej nabawił się podczas biegania. Ustalono nową datę - 18 czerwca, ale i ta została przełożona (na lipiec), ponieważ Ukrainiec nadal też skarżył się na ból uda. W połowie kwietnia Kliczko przeszedł operację kręgosłupa i pojedynek został kolejny raz przesunięty. W tej sytuacji federacja WBC zdecydowała się zezwolić Rahmanowi na pojedynek z Monte Barrettem o tzw. tymczasowy tytuł mistrza świata, zaś Witalij miał się zmierzyć ze zwycięzcą tej konfrontacji.
Walką Witalija z Rahmana byłaby zdecydowanie najciekawszą konfrontacją w wadze ciężkiej w tym roku. Rahman, dysponujący świetnym lewym prostym, mógłby sprawić trochę problemów Ukraińcowi i na pewno zmusiłby go do walki na najwyższych obrotach. Wygraną z Amerykaninem Witalij zamknąłby usta przynajmniej części krytycznie nastawionych do niego kibiców i dziennikarzy.
Walka Rahmana z Barrettem odbędzie się 13 sierpnia. Kliczko zaś chce bronić tytułu już 24 września, jednak wśród potencjalnych przeciwników nie wymienia żadnego z dwójki wymienionych wyżej bokserów. Z jednej strony to nic dziwnego, czołowi bokserzy zawodowi nie walczę w odstępie półtora miesiąca, jednak równie dobrze Kliczko mógłby poczekać jeszcze do listopada. Wśród potencjalnych przeciwników na wrzesień Witalij wymienia się więc Calvina Brocka, i... Olega Maskajewa, który w ostatnich pięciu latach odniósł tylko jedno zwyicęstwo nad bokserem z czołowej dwudziestki wagi ciężkiej.
Władze WBC niechętnie na to patrzą i najprawdopodobniej zmuszą ukraińskiego boksera do walki ze zwycięzcą pojedynki Rahman-Barrett.
Słowa krytyki za dobór rywali zbiera też młodszy z braci, Władimir. Kiedyś uważano że będzie następcą Lennoxa Lewisa, ale po fatalnych występach przeciwko Corriemu Sandersowi i Lamonowi Brewsterowi jego akcje polecialy na łeb na szyję. Do tego doszły kiepskie, choć wygrane pojedynki z Danellem Nicholsonem i DaVaryllem Williamsonem. Teraz Władimir chce boksować z Chrisem Byrdem o tytuł mistrza świata federacji IBF. Już raz z nim wygrał, przed pięcioma laty i najprawdopodobniej udałoby mu się powtórzyć tamten sukces, bo Byrd wyraźnie ma problemy z dobrymi technicznie, wysokimi przeciwnikami. Póki co, Władimir jest czwarty w rankingu IBF (pierwsze dwa miejca nie są obsadzone) i... procesuje się z federacją, która na trzecim miejscu umieściła Williamsona, z którym wygrał z zeszłym roku.
"I try to catch him right on the tip of the nose, because I try to push the bone into the brain." (M.Tyson)