Lesław Samitowski, fizjoterpaeuta i przyjaciel Andrzeja Gołoty, uważa, że polski bokser nie skończy kariery. Przy okazji ujawnia także tajemnice ostatnich walk naszego pięściarza - czytamy w "Przeglądzie Sportowym".
"Andrzej przez cały dzień, w którym była walka z Lamonem Brewsterem o mistrzostwo świata nie widział się ze swoim trenerem Samem Colonną. Nie doczekaliśmy się na niego w domu Andrzeja, więc sami postanowiliśmy pojechać do hali United Center. O godzinie 20 byliśmy w szatni i dalej czekaliśmy na jakiekolwiek informacje. Nie wiedzieliśmy, o której ma się rozpocząć pojedynek" - powiedział Samitowski.
"Colonna był wtedy przy Tomku Adamku. Nie chcę go obwiniać za to, że nikt nie przyszedł do Andrzeja, że nikt nam nic nie powiedział, ale bezczynność trwała zbyt długo. W pewnym momencie, dosłownie pół godziny przed walką zaczęliśmy robić coś we własnym zakresie, bo przeczuwaliśmy, że pewnie niedługo trzeba będzie wyjść do ringu. Rozpoczęliśmy od masażu, który przygotował Andrzeja do rozgrzewki. W tym momencie do szatni wszedł Sam i oznajmił, że nie ma już na nic czasu, tylko musimy ubierać rękawice i wychodzić do ringu" - dodał.
"Do szatni wpadła telewizja HBO z krzykiem, że wszystko już jest przygotowane i musimy wychodzić. Andrzej prosił o chwilę potrzebną na rozgrzewkę, ale to nic nie dało. I nagle, w przejściu z korytarza na halę, gdzie panuje spora różnica temperatur i przeciąg, organizatorzy zatrzymali nas na około 15 minut. Nic z tego nie rozumiałem. Andrzej zupełnie 'wystygł'. Próbowaliśmy ratować się masażem, ale to nic nie dało" - zakończył.
Samitowski uważa, że Gołota nie skończy jeszcze kariery. Ostatnio coraz głośniej jest o tym, że może stoczyć walkę z Evanderem Holyfieldem.
Jak dla mnie to jakiś żart tak samo jak to że Gołota dostał zastrzyk przed walka z Lewisem jak i Kliczko z Brewsterem.