Artykuł z Gazety Wyborczej
"Czy żółty ser jest żółtym serem czy może zupełnie innym produktem? Będą chcieli się o tym przekonać pracownicy Inspekcji Handlowej z Krakowa, którzy rozpoczynają kontrolę szwajcarskich, salami, morskich, podlaskich i innych. Już teraz mają podejrzenia, że wyniki będą złe.
A podejrzenia swoje opierają na wynikach kontroli sprzed dwóch lat. Okazało się wówczas, że prawie 40 proc. żółtych i 35 proc. białych serów sprzedawanych w krakowskich sklepach jest fałszywe. - Na przykład: wiadomo, że im większa zawartość tłuszczu zwierzęcego, tym lepszy żółty ser. Dlatego nieuczciwi producenci na etykietach zawyżają jego ilość. W samym produkcie bywa znacznie niższa - wyjaśnia Jerzy Zyznawski, naczelnik wydziału kontroli artykułów żywnościowych krakowskiej IH. Sery białe były zbyt wodniste i miały zły smak. Sery żółte przypominały konsystencją gumę, a smakiem zjełczały olej. Spostrzeżenia nie są zaskoczeniem dla każdego, kto stara się jeść dużo nabiału. Wyniki krakowskiej inspekcji i tak pokazały, że małopolskie sery są nieco lepszej jakości niż podobne wyroby w pozostałych regionach kraju - zbiorcze dane pokazywały, że połowa białego sera nie miała prawa trafić na sklepowe półki. W przypadku sera żółtego - nieco mniej."
"O komentarz poprosiliśmy jednego z większych hurtowników nabiału na pograniczu Śląska i Małopolski. Nie ukrywał irytacji: - Żeby zrozumieć, jak często fałszuje się żółte sery, podam przykład. Do wyprodukowania 1 kg żółtego sera potrzebne jest m.in. 12 litrów mleka. Koszt produkcji kilograma to minimum 11 zł. Jak to możliwe, że ser w sklepie kosztuje 12 zł? Proszę zapytać mleczarzy, po co im specjalne oleje roślinne w zakładach - powiedział."