Czytając ostatnie posty w dzialu zarówno uderzane/grappling jak i mma zacząłem się nieco martwić o swoje "kontuzje". Piszę w "" bo chodzi mi raczej o drobne nadwyrężenia i stłuczenia. Sprawą jasną jest, że ze złamaniami, ranami otwartymi itp do lekarza iść trzeba. Ale czy koniecznie z drobniejszymi urazami ? Dam przykład. Jakiś czas temu na tajskim dostałem dosyć mocno kolanem w żebra. Nie było żadnych śladów na zewnątrz (siniaki itp), ale ból był dosyć dotkliwy. Nie mogłem biegać, głęboko oddychać, leżenie na boku sprawiało mi problem, że nie wspomnę już o śmiechu ;). Poszedłem do lekarza, zrobiono mi rtg. Żebra były całe. Dostałem jakieś środki przeciwbólowe i zalecenie, aby przez jakieś 3 tygodnie odpoczywać. 3 tygodnie wydawało mi się zbyt długo, odpuściłem więc 3 treningi, zakupiłem sobie jakieś przeciwbólowe cudo do smarowania i poszedłem. I jak przez ten tydzień ból wcale nie ustępował, tak po jakimś tygodniu ćwiczeń praktycznie zupełnie zniknął. Potem do MT dołączyłem grappling i pojawił się ból łokci. Zgodnie z Waszymi zaleceniami odpuściłem aż ból ustąpił. Ale po kolejnym treningu pojawił się znowu, tym razem w kolanach. Stwierdziłem, że jak mam chodzić na 1 trening i później tydzień pauzować to bez sensu. Nie zrobiłem przerwy i ból po treningach znowu ustąpił. Do tej pory sądziłem, że to dobrze, ale teraz naczytałem się tu o różnych zwyrodnieniach itp. Czy naprawdę trzeba się tak bardzo martwić każdym bólem ? Przecież każdy sport uprawiany wyczynowo, a już na pewno SW odbijają się na organiźmie niekorzystnie. Może w okresie trenowania wszystko jest ok, ale wiadomo, że intensywny tryb życia bardziej eksploatuje ciało, więc tak czy inaczej należy się po kilkunastu latach spodziewać problemów ze stawam.
I tutaj moja teza: każdy decydujący się na jakieś treningi musi być świadomy konsekwencji i w sumie to przyzwyczaić się do bólu. Jest on nieodłączną częścią treningów SW i związanego z nimi trybem życia.
Jeśli się mylę, niech ktoś mnie poprawi :)
"masz swą wolę w komplecie z honorem"