Nie wiem, ile mi to zajęło.
Pamiętam, że kiedyś uczyłam się szpagatu jak miałam 14 lat, i nie wiedziałam w ogóle nic jak ćwiczyć, to robiłam tak, że skakałam przez 20 - 30 min (taki niby aerobic), i potem za którymś skokiem lądowałam w szpagacie
(nie biorę odpowiedzialności za ewentualne naśladownictwo) - i pełny szpagat francuski (damski) zrobiłam w 2 tygodnie
A teraz to właściwie nie wiem, ile mi zajmuje dojście do jakiegoś zakresu. Ja mam tzw. predyspozycje do rozciągania, i np. mam tak że któregoś dnia robiłam szpagat, myślę sobie nic nie czuję, to położyłam przednią nogę na kszesło i tak siadłam w szpagacie - wtedy się dowiedziałam, że mam nadszpagat
A nie ćwiczyłam tego wcześniej nigdy, tylko zwykłe szpagat. Więc nie wiem jak to jest.
Jeśli chodzi o te predyspozycje to mam rozciągliwe, elastyczne mięśnie (łatwiej i szybciej się rozciągam, niż np. zdobywam siłę), i mam dość płytkie panewki biodrowe, przez co mam duży zakres ruchu w stawie biodrowym.
Podstawowe zasady (techniki) przy rozciąganiu, to (tzn można inaczej, ale tak jest najefektywniej):
- rozciągać na rozkuźnieniu, nic nie spinać
- delikatnie pogłębiać na wydechu
- myśleć o wydłużaniu ciała, a nie np. w skłonie albo przyciąganiu nogi do tułowia myśleć o tym, aby dotknąć dłową kolana, tylko aby głowa szła jak najdalej w dal, w przestrzeń, starać się przyciągać udo do brzucha
- pilnować ustawienia korpusu, nie pomagać sobie przekrzywiając biodra, ramiona (zwłaszcza biodra, powinny być w miarę możliwości jak najbardziej równolegle, tzn żadne z nich nie może być wyżej niż drugie, bardziej wypchnięte w tył, itd., to ważne), zaokrąglając plecy, zginając nogi, itd.
- dobrze jest rozciągać się robiąc nie tylko szpagat, ale rozciągać wszystkie
grupy mięśniowe
- dobrze jest rozciągać mięsień, który dopiero co popracował (np. izometryczne napięcie, ale nie tylko, również dynamicznie mógł pracować), ta zasada jest wykorzystywana w rozciąganiu izometrycznym, które jest b. skuteczne, ale nie polecam na początek, bo jak dopiero zaczynacie rozciąganie to możecie sobie coś za bardzo ponaciągać albo przeciążyć