Praca git, wszystko zaczynalo sie ukladac. Po miesiacu pobytu pewnego dnia obudzilem sie z bolem gardla, pomyslalem nic powaznego... wrocilem z pracy i czulem sie juz dosc niewyraznie. Byla sobota, w niedziele wylondowalem w szpitalu( pojecham na pogodtowie), angina ogromny ropien na gardle bol jak sam skur***** samopoczucie zerowe itp. Dostalem antybiotyk: penicyline i wyrok tydzien off z pracy. Penicyline mialem brac przez 10 dni... ale dali mi tylko na 5 dni, bo nie moga dac wiecej na pogotowiu, reszte musi przepisac Ci lekarz tzw GP... spoko ale nie mam jeszcze numeru ubezpieczeniowego, 17 sierpnia mam dopiero spotkanie w tej sprawie... sytuacja bez wyjscia, zaopatrzylem sie w tone lekow na przeziemibienie i dawkowalem to na kg zeby mi tylko pomoglo po tygodniu przeszlo wiec kamien z serca i do pracy... nie minely moze z 3 tygodnie, przeziembienie ktore po 2 dniach zminilo sie w znojomy juz bol gardla. Wpadlem troche w panike, odrazu akcja prozdrowotna... znajomy mial antybiotyk duomox 1000, po poczytaniu w necie na ten temat zdecydowalem sie na radykalny krok: wystawilem sobie sam diagnoze angina boiore ten antybiotyk... kuracja 7 dniowa... w 4 dniu czulem sie juz niebo lpiej...w 6 poszedlem do pracyi i w 7 tez, a teraz tego zaluje. Wczoraj skonczylem brac antybiotyk, dzis jest sroda zadzwonilem do bossa ze biore do konca tygodnia wolne, nie czuje sie tak zle jak wczesniej ale do idealu jest dosc daleko goraczka staly bol gardla ale nie tak ostry jak wczesniej, ogulnie rozbicie. Zaraz po przebudzeniu czuje sie wysmienicie, dlatego tez wczesniej chodzielem do pracy bo rano czulem sie niezle. W****iony na siebie i cala sytacje postanowilem udac sie z rana do GP sie zarejestrowac...moze by mi sie jakos udale ale w jednym jest kolejka na kilka tygodni a w drugim nie rejestruja osob przebywajacych w UK krocej niz 6 miesiecy, no coment. Pogotowie odpada bo jest dosc daleko, przyjmuja w naglych wypadkach i trzeba czekac min 4 godziny i to jak dobrze pojdzie ( ostatnim razem jak bylem to bylem od 21 do 2 w nocy !!!) sytacja jest dosc nie ciekawa, mysle nawed nad tym zeby wrocic do Polski na powiedzmy 2 tygodnie i sie podleczyc wyciac migdalki albo cos, wiaze sie to z dosc duzymi kosztami problemami w pracy ktorej nie moge staracic bo drugiej takiej juz nie znajde na pewno a poza tym dziewczyna przylatuje do mnie w ten piatek, nie chce jej tu samej zostawic samej nie mowi po angielsku i wczesniej tu nie byla, zreszta nie widzialem jej juz tak dlugo ze zabil bym zeby z nia troche pobyc... Teraz juz wiem ze zle zrobilem lekcewazac ta chorobe, ale madry polak po szkodzie. Przezemnie jest czosnek stal sie deficytowym towarem na wyspach, wydalem majatek na polopirny aspiryny witaminy tabletki do sania ale to nie jest wazne, od 17 czerwca jestm chory a teraz jest 27 wiec mam powody do zmartwien. Moj plan na przyszlosc to siedziec w domu do konca tygodnia i dbac max o siebie, jesli to nie poskutkuje strzelam sobie w poniedzialek w lep Pogubilem sie w watkach tej opowiesci i napewno cos przeoczylem, ale dzialam w afekcie Jesli macie jakies sugestie albo pomysly to prosze o podzielnie sie nimi... wspomne tylko ze dbam o swoje zdrowie jak malo kto, zdrowo sie odrzywiam uprawiam sport i to mnie tez doluje ze to nie przynosi efektow w postaci zwiekszenia odpornosci
Jest jedna rzecz dla której warto żyć i nie jest to hip-hop