2 miesiące temu wybrałem się do lekarza endokrynologa, który stwierdził, że nie mam ginekomastii, a moje schorzenie to kwestia roku ćwiczeń na siłowni. Nie polecił żadnej diety, kazał się normalnie odżywiać. Moje paramerty nie wskazują na otyłość, wręcz przeciwnie. Ważę 67,5 kg, przy wzroście 185 cm., mam jednak sporo tłuszczu na ciele. Jak stwierdził wcześniej jeden forumowicz, jestem "chudym grubasem" i polecił dietę redukcyjną, ćwiczenia na rzeźbę i redukcję oraz aeroby. Przed przystąpieniem do ćwiczeń ważyłem 71 kg, ćwiczę 2 tygodnie i już trochę niepokoi mnie mój spadek wagi. 5X w tygodniu jeżdżę na rowerze ok. godziny, 4X siłka i 3X ABS na brzuch, stosuję karnityne jako wspomagacz. O ile efekty mnie zadowalają, brzuch pięknie się krystalizuje, fat z klatki znika, o tyle suty pozostają takie same. Tracę przez to motywację. Dodam, że na klatkę ćwiczę 2X w tygodniu (poniedziałek, piątek), następującymi ćwiczeniami:
-Wyciskanie sztangi w leżeniu na ławce poziomej 12/12/12/10
-Rozpiętki na ławce poziomej 12/12/12/10
-Wyciskanie sztangi na ławce skośnej 12/12/10
Zastanawiam się czy to nie za mało ?
Może zrezygnować z diety ?, bo wkońcu wprowadzę się w anemię
Co robić ? DORADŹCIE !!! Bo przez to świństwo chwilami tracę sens życia
http://www.sfd.pl/Synthol_Boys_Frajerzy-t183948.html - wybieramy największego downa z największych ;DD