W sumie jakieś dopalacze przedtreningowe brałem już dość długo..a to 1 tabs kofeiny 200mg, a to kilka tabsów aakg, a to mocna kawa przynajmniej...
Ale. Ale zachciało mi się zadbać o obwód mojego brzucha...tak więc w sklepie poprosiłem o jakiś spalacz, który miałbym brać przed treningami judo, czasem przed siłką. Lecz nie doradzono mi spalacza, bo miałbym go brać cały czas, a pan z Elite Sport Food (którego pozdrawiam) polecił mi l-carnitine z activlabu, tę mocniejszą, 1000mg w tabletce.
A że dziś czekał mnie trening pleców i bica (najcięższy dla mnie w całym tygodniu)...to postanowiłem się trochę posuplementować...
i tak oto łyknąłem 2x200mg kofy(łykałem już tyle i było ok), 7 tabsów aakg z treca (łykałem już po 12g czystej argininy i też było ok) i do tego 2x 1000mg l-carnityny(po której miałem się ponoć trochę więcej pocić)...no i wszystko ładnie pięknie...do czasu wejścia na siłownię...
Już po pierwszej serii pierwszego ćwiczenia wiedziałem, że coś będzie nie tak(martwy ciąg)...Ciężar miałem taki jakim ćwiczę zazwyczaj...ale męczyłem się o wiele bardziej. Po 4 serii którą pokonałem z więlkim wysiłkiem byłem już totalnie spocony...dosłownie lało się ze mnie. Musiałem odpoczywać między seriami dłużej niż normalnie. Tak samo jak przed następnym ćwiczeniem. Jakoś pokonałem ten trening pleców... potem przyszła pora na bica, którego też jakoś zrobiłem. Ale ani nie czułem normalnego pobudzenia jak po kofce zazwyczaj, ani dobrej pompy... prócz zmęczenia totalnego i spocenia. Nie był to komfortowy trening... Ale może tak jest po l-carnitynie?
Macie jakieś pomysły przez co mogłem się tak czuć?
Jedzenie i spanie przed treningiem jak najbardziej były ok.
"Jeśli wrogowie cię chwalą, musiałeś popełnić błąd"
August Bebel