Zauważyłem na forum, że zdecydowana większość osób ćwiczących sw dopełnia trening dużą ilością siłowni. Nie wiem, może mam zbyt tradycyjne podejście odziedziczone po japońskich mistrzach, ale osobiście uważam że
duża ilość siłowni potrafi bardzo
zaszkodzić. Chodzi mi mianowicie o
utratę szybkości, zwinności i skrócenie mięśni co jest niekorzystne przy wszelkiego rodzaju dźwigniach. Siłę rzecz jasna trzeba rozwijać ale w sposób naturalny. O wiele większe efekty będziecie mieli
uderzając przez pól godziny
w worek (najlepiej przy lekkim obciążeniu rąk) niż wyciskając sztangę.
Idealnym przykładem jest Fedor Emelianenko, który trenuje w sposób na wskroś tradycyjny (chociażby uderzanie kafarem w opony). Już na pierwszy rzut oka widać, że nie jest kulturystą, a jednak ma jedno z najsilniejszych uderzeń na świecie. Podobnie było z innymi wielkimi mistrzami - Yamashitą w judo, Oyamą w karate, Ueshibą* w Aikido czy
rodziną Gracie w bjj.
Inna sprawa dotyczy częstotliwości treningu. Naukowo udowodnione jest że korzystniej jest ćwiczyć
5-6 razy w tygodniu niż 7, gdyż organizm dostaje niezbędny czas na regenerację. Trzeba jednak pamiętać, aby rozwijać każdą część ciała
min. 3 razy tyg.(w przypadku rzadszego trenowania rozwój jest znikomy).
Na zakończenie warto dorzucić, że ogólnie rzecz biorąc lepiej jest skoncentrować na
sparingach, a nie ćwiczeniach siłowych. Ważne jednak jest aby zmieniać sparing partnerów, a z tym zawsze kłopot.
* może zły przykład bo koleś był z innego wymiaru. Chociaż samo aikido jest moim zdaniem trochę chybione (nie chodzi mi o asortyment technik, a sposób ich nauczania) to sam Moriheri był chyba największym udokumentowanym mistrzem sztuk walki (sorry za offtop :P)