- Nagonka na mnie zaczęła się już w okresie kwalifikacji do mistrzostw świata w Rzeszowie - powiedział selekcjoner reprezentacji siatkarek Jerzy Matlak w wywiadzie z dziennikarzem "Przeglądu Sportowego" Robertem Blesińskim.
Matlak odniósł się także do swego asystenta Piotra Makowskiego, który prowadził kadrę, gdy selekcjoner musiał zająć się ciężko chorą żoną. W mediach nie brak opinii, że Makowski radził sobie lepiej niż Matlak.
- Mój asystent dawał sobie radę znakomicie i zachowuje się teraz wobec mnie fair. Ale myślę, że decydującym czynnikiem, który zdecydował, że drużyna zdobyła medal nie było to, kto prowadzi zespół, a forma kadry, którą budowaliśmy przez kilka miesięcy. Dywagacje kto lepiej prowadziłdrużynę, uważam za niestosowne. To są ciosy poniżej pasa. Jeśli ktoś każe mi dzisiaj stawać w szranki z moim asystentem, to mam to w d.... Nie mam z Piotrem żadnych kłopotów, bo on zna swoje miejsce w szeregu. To jest normalny człowiek - powiedział Matlak.
- Podpisałem kontrakt z PZPS (Polski Związek Piłki Siatkowej) na cztery lata. Mam nadzieję, ze go wypełnię do ostatniego dnia. Wszystko zależy od mojej żony. Jeśli wyjdzie z tych opresji i zgodzi się, bym dalej pracował z kadrą, to oczywiście to zrobię. Nie muszę za wszelką cenę prowadzić reprezentacji - powiedział.
Trzeba przyznać, że trochę racji Matlak ma. Nie mogłem słuchać Niemczyka w studiu po pierwszym meczu z Holandią Jakaż była moja radość gdy w kolejnym dniu nie zobaczyliśmy go na ekranach telewizora Tyle, że po niedzielnym meczu Niemczyk, uważał się za przyjaciela Matlaka Dziś już chyba tak nie jest
W życiu znam się na dwóch rzeczach, na pokerze i na ludziach, dlatego nie przegrywam...