6x w tygodniu znaczyć może absolutnie wszystko.
Kiedyś mieszkałem przez pół roku w hotelu, piętro nad darmową siłką. Przed pracą ćwiczyłem i po pracy ćwiczyłem. 7 razy w tygodniu (co daje 14
treningów na tydzień).
Pomyślicie wow, a tak naprawdę to wyglądało to tak: rano 1 ćwiczenie złożone (ławka, martwy, przysiady ect.) systemem 5x5. Wieczorem 2 ćwiczenia bardziej izolacyjne, na inną partię, lżejsze.
W sumie to robiłem swój 3 dniowy split, tylko ładnie rozciągnięty na 14 treningów...
Nie ważne jest ile masz treningów, ważne jest ile razy w tygodniu ćwiczysz daną partię mięśniową. Ja miałem mimo 14 treningów tylko raz w tygodniu każdą partię, czyli tyle samo ile mam teraz przy 3 dniowym splicie.
Czyli intensywności treningu nie buduje się przez dużą ilość treningów, ale częstotliwość w jakiej występują w niej poszczególne partie.
Jedynym plusem moich "14 treningów" było to że np. wcześniej wyciskanie nad głową robiłem zawsze po ławeczce. Miałem zmęczony triceps po ławeczce więc wyciskanie nad głową śmierdziało. Później, na tej 14tce, gdy robiłem rano tylko i wyłącznie wyciskanie nad głową, bez poprzedzającej je ławeczki, to skoczyłem od razu o 40 procent z ciężarem do góry.
Czyli opłaca się tak ćwiczyć bo wyniki są lepsze. Ale to że ktoś daje czadu 6 razy w tygodniu to nie znaczy że ćwiczy intensywniej niż ten kto robi to 3 razy.