Pilnie wczytuje sie w posty na forum, podpytuje instruktora na silowni, podpatruje innych cwiczacych, ale to za malo :)
Mam 30 lat, waze 61 kg, wzrost 166cm. Nie jestem wysportowana, kondycje mam wrecz ujemna ;) Zalezy mi nie tyle na utracie kg, co na wyrzezbieniu sylwetki- chce pozbyc sie oponki z brzucha i trzesacej galarety z tylka i ud :)
Zaczelam cwiczyc na silowni dopiero 2 tyg temu. staram sie chodzic co najmniej 3x tydzien, min. na godzine
zaczynam od rozciagania, potem 10-15 min rozgrzewka aerobowa, potem ok. godziny cwicze a na koniec znow ze 20-30 min. rowerka/biezni/orbitreka
Poki co nie mam jeszcze konkretnego planu treningowego, po prostu staram sie opanowac cwiczenia na kolejnych sprzetach i skupiam sie na tym, zeby wykonywac je prawidlowo.
Za kazdym razem ucze sie nowego cwiczenia, powoli staram sie ukladac to w okreslona liczbe powtorzen i serii, ktore stopniowo zwiekszam. Poki co cwicze bez zadnego obciazenia, zeby sie nei zniechecic.Cwicze najpierw duze partie - grzbiet, brzuch, uda, posladki dopiero potem mniejsze bardziej obwodowo.
Mam nadzieje ze w koncu opracuje sobie jakis konkretny plan:)
Ale zastanawia mnie, ze mimo tego, ze mam kiepska kondycje po takiej 1.5 godz cwiczen nie czuje zmeczenia, na nastepny dzien nie mam tzw "zakwasow" A cwicze naprawde- robie po 4-5 serii z 10-15 powtorzeniami, przerwy miedzy powtorzeniami krociotkie
Czy tak powinno byc? Czy wykonuje za malo powtorzen i serii? Bo moze marnuje niepotrzbnie czas?
zawsze myslalam ze powinnam po takich cwiczeniach padac na nos
a z drugiej strony boje sie jakiegos urazu
jesli chodzi o diete - stosuje wysokobialkowa, raczej kilka malych posilkow dziennie, przed treningiem troche weglowodanow, po tylko bialko, duzo wody min,
Wytlumaczcie mi prosze czy cos robie nie tak....