Wierz mi długi czas tłukłem bardzo objętościowe treningi na górę ciała. Myślisz, że robienie dużych ilości wyszło mi na dobre? Nie, wręcz przeciwnie, tak jak pisał Apokalipsa. Mój organizm odpowiadał obroną i nici było z przyrostów.
Nie kwestią jest szaleńcze dowalanie kg, serii i powtórzeń. Trzeba wyczuć granicę i w jej obrębie szaleć. Wciąż mam problemy i często stopuje progres bardzo szybko poprzez takie rajdy w twoim stylu( gównie, w moim przypadku, z ciężarem). Nie tędy droga. Nawet gdybyś miał masę suplementów pewnych granic i mechanizmów organizmu nie przeskoczysz. Nie da się szybko i dużo. Jakieś efekty tam będą, ale znacznie lepsze będą gdy będziesz robił mniej i powoli, spokojnie dokładał wysiłku. Na początku będzie pewnie łatwiej, ale z czasem i tak zrobi się z tego walka o życie. A dzięki spokojowi w dokładaniu stresu osiągniesz więcej.
Jasne- możesz żyć na soku, ale co to za życie gdy wyniki nie są tak naprawdę twoje, gdy jesteś sztuczny i okłamujesz siebie i innych.
W soku nie ma sportu- jest tchórzostwo przed wielką pracą, wyrzeczeniami i lenistwo.
Saa w przypadku prawie początkujących( tacy prawie wszyscy jesteśmy) jest niepotrzebne i niehonorowe, choć nie wiem czy to coś znaczy dla ciebie, twój wybór.
Takim planem prawdopodobnie nawet przy lepszej diecie zajedziesz się lub zatrzymasz szybko progres. Tak naprawdę nie ważne jest czy jedzie się splitem, fbw, hst. Ważny jest spokój i upór i logika. Tak by dokładać na tyle mało by nie szokować organizmu i pozwalać na długi progres a na tyle dużo by mięśnie odczuwały różnicę.
Twój sposób zszokuje mięśnie. Na krótką metę może być coś z tego, ale nei pojedziesz tak dłużej niż 3-4 może 5 tygodni. A skończyć się może długą stagnacją i potem będziesz szukał armageddonów i innych łamaczy.