postanowiłem polepszyć swój czas w biegu na 1000m. Dziesięć miesięcy biegałem długie dystanse wytrzymałościowo na czas na przemian z treningiem interwałowym. Dziś zrobiłem rano test i do końca biegu poprostu serce mi nie wytrzymało. Im bliżej końca było tym bardziej ból klatki się nasilał, a nogi stawały się cięższe. Wyszło mi równe 5 minut, z czego zakładałem, że po tylu treningach zejde jakoś poniżej 3:30. Starałem się po biegu spokojnie dojść do domu, jednak nie powiodło się i musiałem położyć się na ziemi by odsapnąć. Oddech się uspokoił, aczkolwiek czułem słabość i serce strasznie piekło.
Ostatnio byłem na badaniach zdatności do służby w wojsku i EKG nic złego nie wykazało. Planuje wybrać się na jakieś badania sprawdzające prace mojego serca przy wysiłku, jednak zupełnie nie mam pomysłu jak to się nazywa i gdzie trzeba się o to pytać. Moim zdaniem mam poprostu słaby mięsień sercowy przez co strasznie piekł po biegu (jak każdy mięsień podczas wysiłku), co wydaje się dziwne po 10 miesiącach treningu.
Jakie nasuwają wam się wnioski po tym co tu napisałem?
Czy moja teoria może być prawdziwa?
I jeżeli tak, to jak można przyzwyczaić mięsień odpowiadający za skurcze serca to wytężonej pracy?
Klata i biceps ponad wszystko!!
Ups, zapomniałem o kachloryferze...