Historia z dnia dzisiejszego (i wczorajszego w sumie). Jestem na tłuszczówce, mam przerwę w treningach akurat. Podstawą diety są jaja. No, ale warzywa trzeba jeść, prawda?
Wczoraj zjadłem trochę więcej warzyw niż zwykle (choć to nie była jakaś olbrzymia różnica) - koło dziesięciu pomidorów, nieduży kalafior (spokojnie dało się go dłonią objąć), trochę sałatki z kapusty.
No a dzisiaj budzę się o szóstej rano, z poważnym bólem brzucha. Poleżałem, poprzekręcałem się z boku na bok, wstałem w końcu i poszedłem tulić muszlę klozetową. Łyknąłem węgla no i w końcu nudności się pojawiły.
Teraz odczuwam tylko lekki ból brzucha, ale... Co z posiłkami? I jak zmienić dietę, żeby to cholerstwo się nie powtórzyło, bo niezbyt podoba mi się taka historia... Pozbyć się warzyw?
Jakoś nie czuję się źle bez węgli, powiem szczerze...
9jak coś, to witaminy zażywam, Vita-Min Olimpu)
Every f***ing thing is possible.