SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

Jacek Krzynówek: Zaszedłem dalej niż mogłem marzyć

temat działu:

Piłka Nożna

słowa kluczowe: , , , , ,

Ilość wyświetleń tematu: 575

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Specjalista
Szacuny 67 Napisanych postów 8881 Wiek 3 lata Na forum 16 lat Przeczytanych tematów 75114
Słynął z tego, że w najtrudniejszych momentach meczów potrafił zdobywać piękne gole. Jest żywym dowodem na to, że dzięki pracy i wielkiej sile charakteru można dojść na sam szczyt. Jacek Krzynówek kilka tygodni temu zakończył karierę. Zastąpić go będzie trudno.

Chociaż sam temu zaprzecza, to jego historia mogłaby śmiało posłużyć jako filmowy scenariusz. Jeszcze jako osiemnastolatek pracował w warsztacie stolarskim i grał w piłkę dla przyjemności w klubie ze swojej rodzinnej wioski. Dzięki swojej pracowitości i wielkiemu szczęściu w kilka lat trafił jednak na sam szczyt światowego futbolu - miał okazję grać w Lidze Mistrzów oraz na mistrzostwach świata i Europy, a wiele tysięcy kibiców do dzisiaj pamięta jego piękne gole.

15 sierpnia tego roku jasne stało się, że fanom pozostaną tylko wspomnienia tych bramek, bo Jacek Krzynówek ogłosił, że z powodu zdrowotnych kłopotów jest zmuszony zakończyć piłkarską karierę. Po trwającej ponad rok nierównej walce z kontuzjami, które po długiej karierze mocno nadwątliły jego organizm.



- Przez ostatni rok walczyłem o powrót na boisko. Robiłem wszystko, co w mojej mocy, żeby jeszcze raz mieć okazję zagrać w piłkę. Niestety, tę walkę przegrałem - powiedział nam były znakomity zawodnik, kiedy rozmawialiśmy z nim kilka dni po tym, jak na antenie Canal Plus przekazał kibicom smutne wieści.

Krzynówek ma dziś 35 lat. W piłkę grał zawodowo od osiemnastego roku życia. Zaszedł daleko. Jak sam mówi - znacznie dalej niż mógłby to sobie wymarzyć. Jeszcze kilka lat temu był autentyczną gwiazdą reprezentacji Polski i silnego Bayeru Leverkusen. Chociaż wielu na jego miejscu straciłoby kontakt z ziemią, to on ani przez moment nie bujał w obłokach.

- Czy byłem gwiazdą? Ja tam gwiazdą nigdy się nie czułem. Jestem zwykły chłopak ze wsi. Wszystko, do czego w życiu doszedłem zawdzięczam swojej ciężkiej pracy i dobrym ludziom, których spotykałem na swojej drodze - podkreśla dzisiaj pan Jacek.

- Poczekajcie moment, zaraz wracam. - Na chwilę przerywa rozmowę i z szerokim uśmiechem wita się z sąsiadem.

W rodzinnych Chrzanowicach "Krzynka" znają i lubią wszyscy, bo nigdy nie wstydził się miejsca skąd pochodzi. "Nie gwiazduje", "Jest bardzo skromny i zawsze grzeczny", "Mnie to już z daleka mówi 'dzień dobry' " - zachwalają go mieszkańcy.

Tak się to wszystko zaczęło[/b
]- Jestem dumna, że mam takiego syna. Pamiętam go jako młodego chłopaka, który gonił z piłką po boisku. Od razu było widać, że kocha ten sport - podkreśla na każdym kroku mama pana Jacka. Pani Anna do dzisiaj dobrze pamięta czasy, gdy jej syn nie był jeszcze tym Jackiem Krzynówkiem, którego dziś zna każdy kibic.

Pamięta je także Krzynówek. W końcu przez długie lata nic nie zapowiadało, że zrobi piłkarską karierę. Jako nastolatek Jacek rozpoczął nawet pracę w warsztacie stolarskim. - Stołu co prawda nie udało mi się złożyć, ale skręciłem parę szafek i regałów. O piłce nie myślałem w ogóle, bo sądziłem, że z niej rodziny nie utrzymam - opowiadał kilka lat temu w rozmowie z "Rzeczpospolitą".

Mama piłkarza, pani Anna, przeczuwała jednak, że syn wcześniej czy później dostanie od losu szansę na spełnienie swoich marzeń. - Każdy tutaj widział, że Jacek kocha piłkę i żyć bez niej nie może - wspominała po latach na łamach "Dziennika".

I rzeczywiście. Szansa pojawiła się w dniu, gdy LZS Chrzanowice rozgrywał w Pucharze Polski mecz z trzecioligowym RKS-em Radomsko.

- Do przerwy była niemała sensacja, bo prowadziliśmy 1-0 po mojej bramce, ale potem na boisku pojawił się prezes Radomska Tadeusz Dąbrowski (wtedy jeszcze wyczynowo grał w piłkę) i strzelił nam dwa gole. Kurczę, ale to był mecz! - opowiada pan Jacek.

Kilka dni później dostał propozycję od Dąbrowskiego. Miał przyjechać na kilka treningów do Radomska, pokazać co potrafi.

- Zastanawiałem się długo, ale ostatecznie odrzuciłem tę ofertę. Prezes Dąbrowski był trochę rozczarowany, ale powiedział, że być może jeszcze się spotkamy.

Minął rok, nadszedł kolejny sezon. Radomsko na początek wygrało 1-0 z Piotrcovią, ale przy zielonym stoliku zostało ukarane walkowerem, bo w jego składzie nie było ani jednego młodzieżowca. Wtedy o zadziornym chłopaku z Chrzanowic przypomniał sobie prezes Dąbrowski.

- Tym razem nie musiał długo mnie namawiać. Wolałem biegać po boisku niż po warsztacie stolarskim. Przyjąłem jego propozycję i tak się to wszystko zaczęło...

Minuta w meczu na błocie
W Radomsku Krzynówek występował przez dwa sezony. Spisywał się na tyle dobrze, że wkrótce dostał ofertę z Rakowa Częstochowa. To właśnie w tym klubie zadebiutował w Ekstraklasie dokładnie 28 lipca 1996 roku.

- Za dużo sobie w lidze nie pograłem, częściej występowałem w rezerwach. Nie narzekałem. I tak dużo się nauczyłem, bo w III lidze śląskiej trzeba było wówczas walczyć na całego, poziom był dość wysoki. Po roku zdecydowałem się jednak na kolejną zmianę klubu. Tym razem padło na drugoligowy Bełchatów - opowiada nasz bohater.

Chociaż Krzynówek pozornie zrobił krok w tył, to wkrótce okazało się, że trafił we właściwe miejsce, by znowu ruszyć do przodu. Działacze GKS-u mieli spore ambicje, a trenerzy dawali pracowitemu chłopakowi szanse na coraz częstsze występy.

Prawdziwym przełomem okazał się rok 1998, kiedy Bełchatów z Krzynówkiem w składzie awansował do Ekstraklasy, a kilka miesięcy później - ku zaskoczeniu kibiców - piłkarz odebrał pierwsze w karierze powołanie do reprezentacji Polski.

- Pamiętam to dość dokładnie. Powołanie nadeszło kilka tygodni po tym, jak po jednym z ligowych spotkań zostałem umieszczony w jedenastce kolejki. Selekcjonerem był wtedy Janusz Wójcik, który dał mi szansę debiutu w pamiętnym meczu na błocie ze Słowacją (wygranym przez Polskę 3-1 - przyp. red.). Zagrałem tylko minutę. No, ale zapisałem się w statystykach! - uśmiecha się pan Jacek.

Chociaż po "błotnej bitwie" na Tehelnym Polu w Bratysławie jego nazwisko na dłuższy czas zniknęło z notatnika selekcjonera, to ambitny zawodnik Bełchatowa ani myślał się zniechęcać. Na treningach pracował z jeszcze większym zacięciem niż dotychczas.

Krzynówek: - Powołanie do reprezentacji to był zastrzyk energii. Moja ciężka praca została doceniona w najlepszy możliwy sposób. Bo czy dla piłkarza może być lepsza motywacja niż możliwość reprezentowania swojego kraju? Nie sądzę.

Łzy na progu marzeń
Wkrótce po swoich 23. urodzinach, Krzynówek odebrał telefon od Tadeusza Dąbrowskiego.



Działacz, dzięki któremu kilka lat wcześniej Krzynówek trafił z A-klasy do RKS-u Radomsko, od tamtej pory zajmował się karierą zawodnika. Tym razem w jego głosie słychać było wyjątkowe podniecenie.

-"Jacek, mam propozycję z ligi niemieckiej. Musimy się spotkać i omówić sprawę" - powiedział pan Tadeusz i parę chwil później był już u mnie w domu - relacjonuje Krzynówek.

Dąbrowski wyjaśnił, że ofertę Bełchatowowi złożył FC Nuernberg. Działacze obu klubów już się dogadali i piłka była po stronie Krzynówka. Jacek wspólnie ze swoim przedstawicielem uznali, że taka szansa może się już nie powtórzyć i kilka dni później pojechali do Niemiec negocjować kontrakt.

- Pamiętam dobrze tę odległość. Z Radomska do Norymbergi było ponad 800 kilometrów. Dla mnie samo to było trudne do ogarnięcia. W końcu wcześniej grałem w miejscowościach oddalonych o parędziesiąt minut drogi od domu w Chrzanowicach, mieszkałem z rodzicami...

- Klamka jednak zapadła. Kiedy wysiadłem z samochodu i stałem tak w środku Norymbergi, to pomyślałem: "Co ja tutaj robię?". W Polsce zostawiłem rodzinę, superdziewczynę i pojechałem w nieznane.

Miałem łzy w oczach.
Praca, praca i jeszcze raz... szczęście
Początek pobytu w Niemczech był dla Jacka jednym z najtrudniejszych momentów w karierze. Kiedy wyjeżdżał nie znał języka, a w samej Norymberdze czuł się zagubiony.

Dziś z uśmiechem podkreśla jednak, że i tym razem szczęście było po jego stronie. W klubie trafił na Tomasza Kosa i Dariusa Kampę, dzięki którym miał "miękkie lądowanie". Oprócz tego od początku stał się faworytem trenerów, którzy doceniali jego ambicję i profesjonalizm.

Wkrótce okazało się, że chłopak znikąd świetnie radzi sobie w twardych warunkach niemieckiego futbolu. Kolejni szkoleniowcy: doświadczony Friedel Rausch, Thomas Brunner i słynny Klaus Augenthaler nie wahali się dawać szans Jackowi, a on odpłacał się pięknymi bramkami i jeszcze większym zaangażowaniem.

- Czułem, że trenerzy we mnie wierzą i mają do mnie zaufanie. Kiedy piłkarz ma tę świadomość, to łatwiej dochodzi do wysokiej formy - mówi Krzynówek.

Rudowłosy pomocnik z Polski szybko stał się ulubieńcem kibiców na Fritz Walter Stadion. Jego grę doceniali nawet bardzo rygorystyczni wobec obcokrajowców dziennikarze fachowego magazynu Kicker, którzy wybrali go najlepszym lewoskrzydłowym 2. Bundesligi!

Po dwuletniej przerwie Krzynówek wrócił też do reprezentacji Polski. Szansę dał mu Jerzy Engel, który objął stanowisko selekcjonera w 2000 roku. Początki w kadrze Jacek miał jednak trudne w 2001 rok, mecz z Ukrainą.

Łzy na progu marzeń
Wkrótce po swoich 23. urodzinach, Krzynówek odebrał telefon od Tadeusza Dąbrowskiego.

czytaj dalej



Działacz, dzięki któremu kilka lat wcześniej Krzynówek trafił z A-klasy do RKS-u Radomsko, od tamtej pory zajmował się karierą zawodnika. Tym razem w jego głosie słychać było wyjątkowe podniecenie.

-"Jacek, mam propozycję z ligi niemieckiej. Musimy się spotkać i omówić sprawę" - powiedział pan Tadeusz i parę chwil później był już u mnie w domu - relacjonuje Krzynówek.

Dąbrowski wyjaśnił, że ofertę Bełchatowowi złożył FC Nuernberg. Działacze obu klubów już się dogadali i piłka była po stronie Krzynówka. Jacek wspólnie ze swoim przedstawicielem uznali, że taka szansa może się już nie powtórzyć i kilka dni później pojechali do Niemiec negocjować kontrakt.

- Pamiętam dobrze tę odległość. Z Radomska do Norymbergi było ponad 800 kilometrów. Dla mnie samo to było trudne do ogarnięcia. W końcu wcześniej grałem w miejscowościach oddalonych o parędziesiąt minut drogi od domu w Chrzanowicach, mieszkałem z rodzicami...

- Klamka jednak zapadła. Kiedy wysiadłem z samochodu i stałem tak w środku Norymbergi, to pomyślałem: "Co ja tutaj robię?". W Polsce zostawiłem rodzinę, superdziewczynę i pojechałem w nieznane.

Miałem łzy w oczach.
Praca, praca i jeszcze raz... szczęście
Początek pobytu w Niemczech był dla Jacka jednym z najtrudniejszych momentów w karierze. Kiedy wyjeżdżał nie znał języka, a w samej Norymberdze czuł się zagubiony.

Dziś z uśmiechem podkreśla jednak, że i tym razem szczęście było po jego stronie. W klubie trafił na Tomasza Kosa i Dariusa Kampę, dzięki którym miał "miękkie lądowanie". Oprócz tego od początku stał się faworytem trenerów, którzy doceniali jego ambicję i profesjonalizm.

Wkrótce okazało się, że chłopak znikąd świetnie radzi sobie w twardych warunkach niemieckiego futbolu. Kolejni szkoleniowcy: doświadczony Friedel Rausch, Thomas Brunner i słynny Klaus Augenthaler nie wahali się dawać szans Jackowi, a on odpłacał się pięknymi bramkami i jeszcze większym zaangażowaniem.

- Czułem, że trenerzy we mnie wierzą i mają do mnie zaufanie. Kiedy piłkarz ma tę świadomość, to łatwiej dochodzi do wysokiej formy - mówi Krzynówek.

Rudowłosy pomocnik z Polski szybko stał się ulubieńcem kibiców na Fritz Walter Stadion. Jego grę doceniali nawet bardzo rygorystyczni wobec obcokrajowców dziennikarze fachowego magazynu Kicker, którzy wybrali go najlepszym lewoskrzydłowym 2. Bundesligi!

Po dwuletniej przerwie Krzynówek wrócił też do reprezentacji Polski. Szansę dał mu Jerzy Engel, który objął stanowisko selekcjonera w 2000 roku. Początki w kadrze Jacek miał jednak trudne.

- Pamiętam jak po meczu towarzyskim z Hiszpanią w Cartagenie (przegranym 0-3), kiedy zaliczyłem "asystę" przy bramce Raula, dziennikarze nie zostawili na mnie suchej nitki. Z każdej strony słyszałem, że Krzynówek to żaden reprezentant skoro gra w drugoligowej Norymberdze. Wielu już wtedy mnie skreśliło, ale ja robiłem swoje. Zaciskałem zęby i jeszcze więcej pracowałem - wspomina piłkarz.

Engel to docenił. Po zwycięskich eliminacjach do mistrzostw świata 2002 roku zabrał Krzynówka na mundial do Korei. Chociaż "Biało-czerwoni" w Azji zawiedli, to Jacek zebrał pozytywne recenzje i stało się jasne, że na lata będzie mocnym elementem kadry


Jak w pięknym śnie
- W czasach gry w Nuernberg zacząłem dochodzić do swojej najwyższej formy. Coraz częściej dochodziły do mnie sygnały o tym, że mojej grze przyglądają się wysłannicy największych niemieckich klubów - opowiada Krzynówek.

Norymbergę polski zawodnik opuścił po pięciu sezonach. W czerwcu 2004 roku został zawodnikiem Bayeru Leverkusen. - Ten transfer to było coś. Bayer to w moim odczuciu drugi najlepszy niemiecki klub, zaraz po Bayernie Monachium, no bo Bayern to już jest... masakra - żartuje pan Jacek.

czytaj dalej



- Pierwszego dnia mojego pobytu w Leverkusen spotkał się ze mną Hans-Peter Lehnhoff, czyli człowiek, który pomaga w tym klubie nowym zawodnikom. Uścisnął mi dłoń i mówi: "Jacek, ty tu przyszedłeś grać w piłkę. Jeśli masz jakiś kłopot z mieszkaniem, z samochodem, z czymkolwiek, to od razu do mnie dzwoń. Tu masz mój numer, jestem dostępny 24 godziny na dobę". Pełen profesjonalizm - opowiada Krzynówek.

- Znalazłem się w drużynie, w której były wielkie indywidualności: Hans-Jorg Butt, Jens Nowotny, Bernd Schneider, Marko Babić, Dimitar Berbatow... Gdy tylko zobaczyłem tych wszystkich graczy na treningu, to od razu wiedziałem, że dokonałem dobrego wyboru - podkreśla.

15 września 2004 roku. Bayer Leverkusen gra w Lidze Mistrzów z Realem Madryt. "Aptekarze" gromią naszpikowany gwiazdami zespół z Hiszpanii 3-0, a Jacek Krzynówek zdobywa gola, po potężnym uderzeniu z dystansu, wobec którego Iker Casillas był bezradny.

- Pamiętam, jak przed tym meczem siedziałem w szatni. Zastanawiałem się, czy dam sobie radę z tymi wszystkimi gwiazdami. Potem jednak wszystko potoczyło się jak w pięknym śnie - wspomina dziś Krzynówek. W tej samej edycji Ligi Mistrzów pokonał także bramkarzy Romy i Liverpoolu. Za każdym razem popisywał się atomowymi strzałami zza pola karnego.

- Pokazałem, że Polak też może grać w Champions League i bez kompleksów walczyć z najlepszymi na świecie. A bramki? No wiecie, to był przypadek! Miałem mnóstwo szczęścia, że piłka znajdowała drogę do siatki - uśmiecha się były reprezentant Polski.

Tortury "Kata" w Wolfsburgu
- Pierwszy rok w Leverkusen minął jak z bicza strzelił. Graliśmy w Lidze Mistrzów, dobrze radziliśmy sobie w Bundeslidze. Drugi już taki kolorowy nie był. W klubie atmosfera była kiepska, bo w ciągu sezonu aż trzy razy zmieniano trenerów. U mnie pojawiły się po raz pierwszy poważne kłopoty z kolanem. Chciałem grać, bo zbliżały się mistrzostwa świata w Niemczech, a zamiast tego musiałem spędzać czas na rehabilitacjach.

Na mundialu w Niemczech Polacy zawiedli, a dla trapionego kontuzjami Krzynówka także w Leverkusen szybko zrobiło się za ciasno. Rękę do swojego byłego podopiecznego wyciągnął Klaus Augenthaler, który objął stery VfL Wolfsburg, a Jacka pamiętał z czasów pracy w Norymberdze.


Chociaż niemiecki szkoleniowiec regularnie stawiał na Polaka w Bundeslidze, to "Wilki" zawodziły na całej linii. Na mecie sezonu 2006/7 cudem uchroniły się przed spadkiem, a Augenthaler z hukiem wyleciał z pracy. Jego miejsce na trenerskiej ławce zajął słynący z twardej ręki i żelaznej dyscypliny Felix Magath.

Szkoleniowiec o wiele mówiącym pseudonimie "Kat" w Wolfsburgu dostał ogromny kredyt zaufania, bo w ciągu poprzednich trzech lat doprowadził wielki Bayern Monachium do dwóch mistrzostw i dwóch pucharów Niemiec.

- Jak wyglądał Wolfsburg za Feliksa Magatha? Tego nie da się opisać. Treningi u tego szkoleniowca to prawdziwy obóz pracy. Magath słynie z tego, że stawia bardzo mocno na przygotowanie fizyczne. Niejeden kolega nie wytrzymywał i zdarzało się, że na obozach treningowych piłkarze z wysiłku wymiotowali i słaniali się skrajnie wyczerpani - relacjonuje pan Jacek.

- Mnie z Magathem od początku było nie po drodze. Pamiętam jak na pierwszym treningu popatrzył na chłopaków z drużyny, wskazał siedmiu i mówi: "Ty, ty i ty nie trenujecie z pierwszą drużyną". "Dlaczego?" - pytają go. "Bo mnie się tak podoba". Taki był ten trener. Nie podporządkowujesz mu się w stu procentach, to nie istniejesz...

- Ja od zawsze miałem takie podejście, że od każdego trenera chciałem się czegoś nauczyć. U Magatha zobaczyłem, co to znaczy ciężki trening. Można go krytykować, ale w czasach pracy w Wolfsburgu broniły go wyniki - uważa Krzynówek.


Lekarze nie zostawili nadziei
Mimo tego, że w Wolfsburgu Jacek przeżywał gehennę, to w roku 2008 nad jego głową znowu zaświeciło słońce. Wraz z reprezentacją Polski pojechał na mistrzostwa Europy do Austrii. Także jednak tym razem "Biało-czerwoni" mimo szumnych zapowiedzi nie zdołali jednak awansować do fazy grupowej.

czytaj dalej



- Dziś można mówić, że na mistrzostwach w Niemczech, Korei czy w Austrii mogliśmy zrobić więcej, ale trzeba pamiętać, że nie jesteśmy piłkarską potęgą. Dla nas sam awans na mistrzostwa to już był wielki sukces. Wiadomo, że kiedy już tam byliśmy, to apetyt jeszcze wzrastał, ale sądzę, że powinniśmy twardo stąpać po ziemi - ocenia Krzynówek.

- Na mistrzostwach zawodziliśmy, ale przecież awanse potrafiliśmy wywalczyć w ładnym stylu. Same turnieje jednak nas przerosły. Ja i tak uważam, że miałem szczęście, bo trafiłem na generację piłkarzy, z którą udało nam się osiągnąć naprawdę duże sukcesy.

A może to ci piłkarze mieli szczęście, bo grali w jednej drużynie z Jackiem Krzynówkiem?

* * *

Jacek Krzynówek
Data i miejsce urodzenia: 15 maja 1976 w Kamieńsku

Pozycja: Pomocnik

Wzrost: 179 cm

Masa ciała: 73 kg

Kariera seniorska (kolejno lata, nazwa klubu, mecze i bramki):

?-1994 LZS Chrzanowice (?/?)

1994-1996 RKS Radomsko (43/6)

1996-1997 Raków Częstochowa (17/0)

1997-1999 GKS Bełchatów (27/6)

1999-2004 FC Nürnberg (142/28)

2004-2006 Bayer Leverkusen (52/9)

2006-2009 VfL Wolfsburg (55/7)

2009-2010 Hannover 96 (25/2)

W reprezentacji Polski 96 występów i 15 bramek



sport.interia.pl

Fajny arttykuł na , ktory natknalłem sie na interii

SFD Fight Club & Uderzane
WISŁA KRAKÓW

Ekspert SFD
Pochwały Postów 686 Wiek 32 Na forum 11 Płeć Mężczyzna Przeczytanych tematów 13120

PRZYSPIESZ SPALANIE TŁUSZCZU!

Nowa ulepszona formuła, zawierająca szereg specjalnie dobranych ekstraktów roślinnych, magnez oraz chrom oraz opatentowany związek CAPSIMAX®.

Sprawdź
Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

Fantasy Liga Mistrzów.

Następny temat

TYPER Liga Europejska 2011/2012

forma lato