Będąc na cyklu na M-drolu wypróżniałem się raz na 3 dni i to w małych ilościach, tak jakby wszystko zostawało wchłaniane przez organizm i magazynowane w mięsniach (i rzeczywiście bo w 4 tygodnie przybrać 12 kg... szok dla mnie a co dopiero dla otoczenia) A z kolei na suście o wiele częściej się wypróżniam pomimo diety takiej jak na M-drolu z której zostało mi 8kg suchej masy (tak myślę, że suchej bo nic nie spadło). Na M-drolu tak rzadkie wypróżnianie się uznawałem za coś w stylu "wyznacznika" ile poszło w mięśnie i rzeczywiście szło w nie bardzo dużo. Z kolei na suście wypróżniam się dużo częściej tak jakby to co zjadłem (a są to bardzo
wartościowe posiłki, wysoko białkowe, węgli i tłuszczy też nie brak) zostawało wydalone i nieprzyjęte przez organizm... Nie wiem teraz czy dostałem wała czy po prostu susta nie jest w stanie nadążyć z regeneracją i przyswajania pokarmu tak jak na M-drolu. Waga leci na + ale to na pewno nie mięsień jaki uzyskałem na Emce a raczej woda. Trening muszę zaznaczyć, że jest bardziej ułożony pod typową masówkę niż na moim cyklu z marca na M-drolu. Nie wiem co o tym myśleć.
Zastanawiałem się nad zwiększeniem dawki susty/omki na 500mg/ week co wy na to? A może jakieś inne propozycje.
Możecie się wypowiedzieć na ten temat? Dzięki.