Pierwsze pytanie - skoro nigdy na poważnie nie trenowałem parteru, to lepiej zacząć od BJJ czy od razu iść na treningi MMA?
BTW, mój przyszły klub: http://www.bastion.org.pl/
Bez względu na to co będę trenował mój plan zajęć będzie prawdopodobnie wyglądał tak:
PON: bieganie interwałowe
WT: WF w szkole + trening MMA/BJJ
ŚR: trening obwodowy bez ciężarów (tylko pompki, drązek itp.)
CZW: WF w szkole + bieganie interwałowe
PT: trening MMA/BJJ + bieganie interwałowe
SOB: basen/rower lub coś innego dla relaksu
ND: opie*dalanie się
Jak widać zapotrzebowanie na energie jest ogromne (o przetrenowanie proszę się nie martwić, będę sobie odpuszczał dodatkowe rzeczy typu bieganie kiedy tylko poczuję że jest coś nie tak).
Co do diety to wiele już przeczytałem i ogólnie staram się jeść zdrowo, dodatkowo trzymam się wytycznych:
śniadanie - ww złożone + białko + tłuszcze
lunch - zwykle jakieś węgle proste dla uzupełnienia energii, jeśli jest możliwość to oczywiście białka + tłuszcze dochodzą
obiad/przedtren - to co ugotują, ale generalnie duuużo węgli złożonych, białko i tłuszcze (staram się jak najmniej nasyconych)
potrening. - węgle proste
kolacja - głównie białka
Brakuje mi tylko jednej rzeczy, mianowicie nie wiem ile kcal mniej więcej powinienem pochłaniać (mój żołądek nie ma dna i wiecznie jestem głodny, dlatego ciężko ocenić). Chciałbym mieć jakiś punkt zaczepienia, tzn. ile kcal, ww, białek i tłuszczy powinienem zjadać przy planie treningów który przedstawiłem wyżej. Wiadomo że wszystko potem ustawię pod siebie, ale muszę mieć od czego zacząć.
Mam ogromne ambicje, bo ostatnie 3 lata spędziłem w całości przed komputerem, a zawsze lubiłem sport. Chcę zacząć trenować żeby zyskać pewności siebie i radości z życia. Nie piszcie mi tu postów typu "nie potrzebujesz liczyć kalorii na tym etapie treningu" etc. Nie mam zamiaru zamieniać swojego życia w wieczną dietę i trening. Wiem gdzie są granice, ale świadomość że dbam o to co jem i trenuję sprawia mi po prostu ogromną frajdę.
Z góry dzięki za jakieś fachowe porady.
PS: Nie chcę słyszeć ani słowa o żadnych proszkach (nieważne czy to zwykle zamienniki diety czy kreatyna).