W te sposób zaostrzyła się trwająca od niedawna w Brazylii "wojna piłkarska", która wybuchła po uchwaleniu przez rząd uchwały o statutach klubów kibica oraz po podpisaniu przez prezydenta kraju, Luiza Lulę da Silvę "Obyczajowego Kodeksu Piłkarskiego".
Działacze uznali, że wprowadzone przepisy zawierają sporo niedoróbek prawnych. Szczególnie nie podobają się regulacje dotyczące numerowania miejsc oraz nakazujące umieszczenie kamer, które monitorować mają zachowanie widowni.
Wiceprezes SC Corinthians, Roque Citadini nie krył rozczarowania mówiąc "jak można dać klubom tak krótki czas na wprowadzenie nieżyciowych przepisów. Dlaczego kluby mają odpowiadać za bezpieczeństwo, a w przypadku jakiegoś tragicznego wypadku mają być pociągane do odpowiedzialności cywilnej" - pytał Citadini.
"Jeśli wydarzy się śmiertelny wypadek, mam odpowiadać za morderstwo?" - zapytał prezes Atletico Paranaese, Mario Petraglia.
Wprowadzenie przepisów dziennik "Estado" nazwał rewolucją. Przepisy nakładają na kluby obowiązki w zakresie utrzymania na obiektach m.in. bezpieczeństwa i higieny. Kluby będą musiały także prowadzić przejrzystą działalność finansową.
Znany pisarz Mario Vargas Llosa uważa, że w Brazylii dlatego dotychczas nie doszło do rewolucji, bo "miliony biedoty żyją głównie dla karnawału i futbolu"
źrudło-wp.pl
كل واحد حيا
mAt3uSz
Pozdrawiam
Mateusz