Chciałem zwiększyć ilość podciągnięć na drążku nachwytem i postanowiłem to ćwiczyć. Zrobiłem sobie test, podchwytem normalnie robiłem tak do 8 podciągnięć, nachwytem zrobiłem prawie 4. Po dwóch dniach postanowiłem zrobić sobie serię samego opuszczania (pierwsza seria z programu 50 podciągnięć) i prawie mi się udało (ostatnie opuszczanie było już bezwładnym opadnieciem). Mimo to byłem zadowolony, i poszedłem do domu. Nazajutrz nie mogłem wyprostować rąk i miałem straszne zakwasy, uznałem, że to normalne jeżeli nigdy się nie ćwiczyło takich rzeczy. Zrobiłem sobie przerwę 2-3 dni, ból dalej był, rąk nie mogłem wyprostować, postanowiłem nie ćwiczyć jeszcze trochę. Gdy ból ustąpił i ręce w miarę mogłem już wyprostować, chciałem powtórzyć tę samą serię i jakie było moje zdziwienie, gdy nie mogłem się podciągnąć ani razu. Nawet unieść się na 1cm, opuszczanie także wykluczone, a nawet samo wiszenie jest problemem. Tu jest moje pytanie: co ja sobie zrobiłem? Czy przeholowalem z tą serią? Może to za dużo było na sam początek. Czy może jednak to jest normalne?
Nie chciałem rezygnować z treningów, odstawilem podciaganie, po prostu teraz biegam i robię pompki (które robię bez problemu). Proszę mi powiedzieć, czy wróci siła do podciągania? Czy może uszkodzilem sobie coś na tyle, że np wykluczy mnie to z trenowania na kilka miesięcy?
Dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam.
Ps. Szukałem mojego problemu, znalazłem kilka tematów, ale nie były aż tak drastyczne, inni mogli dalej się podciagac albo opuszczać, a ja kompletnie nic nie mogę zrobić, jakbym nagle zaczął ważyć z 200kg.