SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

LEGENDARNE WALKI

temat działu:

Sztuki Walki

słowa kluczowe: ,

Ilość wyświetleń tematu: 3273

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 18 Napisanych postów 4847 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 40994


Dempsey vs Willard - Masakra w Toledo


Jack Dempsey musiał się sporo namęczyć i pokonać wielu rywali nim dostał szansę walki o mistrzostwo świata wagi ciężkiej. Pomimo wielkiego talentu, nieprzeciętnych umiejętności i... koloru skóry (który w tamtych czasach miał kolosalne znaczenie w boksie), mistrzowskie mecze cały czas omijały "Mannsę Maulera". Tym sposobem, dopiero w 74 pojedynku w karierze, Jack stanął w ringu, w którym naprzeciwko niego stał champion. Doszło do tego 4 lipca 1919 roku, w Toledo, w stanie Ohio.

Jednak faworytem publiczności oraz niemal wszystkich ekspertów wcale nie był "Tygrys". Trudno się dziwić - jego rywalem był olbrzymi Jess Willard, który mierzył aż 199 cm i ważył 108 kg. Przy pretendencie wyglądał jak istny olbrzym - był wyższy o 14 centymetrów i cięższy aż o 25,5 kilograma. Do tego był obdarzony bardzo mocnym ciosem, a w 1913 roku tak pobił Bull'a Young'a, że ten zmarł następnego dnia po walce. Wszystkie te aspekty w ogromny sposób przyczyniły się do tego, że Dempsey'owi nie dawano najmniejszych szans na zwycięstwo.

Jack zdawał sobie sprawę z tego, że musi wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności, aby pokonać olbrzyma. Jego obóz robił wszystko, żeby nie dopuścić do tego by ich podopieczny zobaczył swojego rywala, więc panowie spotkali się dopiero w ringu. Jess był dosyć opanowany, rozdawał uśmiechy. Był najwyraźniej pewien siebie.

Dempsey zaczął w swoim stylu. Był energiczny, atakował od pierwszego gongu, świetnie pracował nogami, balansował tułowiem, do tego pozostawał czujny. Był całkowitym przeciwieństwem statycznego, powolnego Willard'a. Prezentował o wiele nowocześniejszy boks.

Lewy-prawy-lewy. Po takiej akcji nastąpił pierwszy nokaut. Ale ku zaskoczeniu wszystkich, to mistrz znalazł się na deskach...

Seria tych ciosów była co prawda dość krótka, ale tak potężna, tak nieprawdopodobna, że człowiek, który ważył ponad 20 kilogramów więcej i w przeszłości nie padał na matę ringu, teraz padł niczym marionetka. Ostatnie uderzenie tej akcji, potworny lewy sierpowy wieńczący dzieło, po dziś dzień jest uznawany za jeden z najmocniejszych, jeżeli nie najmocniejszy cios w historii boksu. Mimo wszystko Willard wstał. Jednak nie było tajemnicą, że w momencie, gdy Dempsey poczuje krew, już nie odpuści i rywal jest w bardzo poważnych tarapatach. Nie inaczej było tym razem. "Tygrys" stał nad Jess'em niczym kat czekający na egzekucję. W ówczesnych przepisach bokserskich nie było paragrafu, który mówiłby, że bokser, po tym jak znokautuje przeciwnika musi odejść do neutralnego narożnika. Tymczasem, to była dopiero początkowa faza pierwszego starcia.

Pretendent atakował kompletnie bezbronnego championa, który raz po raz padał na deski po zabójczych seriach o wiele mniejszego rywala. Łącznie w pierwszej rundzie, Jess aż 7 razy miał wątpliwą przyjemność bliższego zapoznania się z matą ringu. Aż w końcu rozbrzmiał gong. Dempsey po chwili zawahania uznał, że pojedynek się zakończył, a utwierdzali go w tym otaczający go ludzie radujący się z nowo nabytego pasa mistrzowskiego. Wszyscy razem szybko udali się do szatni, aby rozpocząć świętowanie. Wtedy się okazało, że walka nie została przerwana, gdyż sędzia nie zakończył liczenia przed gongiem. Willard z trudem podniósł się po kolejnym nokaucie zainkasowanym przed kilkoma sekundami i udał się do narożnika, a z ringu zaczęły dobiegać okrzyki w kierunku szatani oznajmiające, że mecz trwa. Jeżeli bowiem Dempsey'a nie byłoby na ringu w momencie, w którym rozbrzmiałby gong rozpoczynający drugą rundę pojedynku, to Jess zostałby zwycięzcą. Tak więc gorączkowe nawoływania trwały, a czas nieubłagalnie płynął...

W końcu jednak się udało. Jack zdążył i był gotów do kolejnego starcia. Tym razem champion utrzymał się na nogach przez pełną rundę, lecz straszliwe rozcięcia, zmasakrowana twarz, nie dawały żadnych wątpliwości, co do tego, kto wygra pojedynek i w jaki sposób. Willard ledwo chodził, a głowę i tułów miał pokryte krwią. Ostatnim aktem tej masakry był runda trzecia. Dempsey wciąż zasypywał przeciwnika gradem ciosów, to sierpowymi, to podbródkami. Jess wiele może zawdzięczać swojej niezwykłej wytrzymałości, która uchroniła go przed nokautami i w tej rundzie. Ale walka była tak jednostronna, tak brutalna i tak przykra do oglądania, że w przerwie między trzecim a czwartym starciem zdecydowano się przerwać mecz. Jack Dempsey został tym samym mistrzem świata, mimo tego, że jeszcze kilka godzin wcześniej trudno było znaleźć kogokolwiek kto postawiłby na niego pieniądze. Jednak on się tym nie przejął i udowodnił, że w boksie poza warunkami fizycznymi trzeba też mieć talent. Jack jego pokłady miał wręcz kolosalne.

Tymczasem Jess stracił mnóstwo zdrowia. Miał pęknięte kości policzkowe, rozcięcia na twarzy, złamany nos, połamane żebra, roztrzaskaną szczękę, a także stał się uboższy o kilka zębów. Jeszcze po latach myślał, że Jack miał w czasie pojedynku włożone coś twardego do rękawic.

W późniejszym czasie Dempsey pokazał klasę wspierając Willard'a finansowo.

"I try to catch him right on the tip of the nose, because I try to push the bone into the brain." (M.Tyson)

Ekspert SFD
Pochwały Postów 686 Wiek 32 Na forum 11 Płeć Mężczyzna Przeczytanych tematów 13120

PRZYSPIESZ SPALANIE TŁUSZCZU!

Nowa ulepszona formuła, zawierająca szereg specjalnie dobranych ekstraktów roślinnych, magnez oraz chrom oraz opatentowany związek CAPSIMAX®.

Sprawdź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 18 Napisanych postów 4847 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 40994


Dempsey vs Tunney II: 14 sekund...






W latach 20tych XX wieku wagą ciężką w boksie zawodowym rządził Jack Dempsey. Jednak owe rządzenie wyglądało nieco inaczej niż oczekiwali fani oraz znawcy pięściarstwa. Oto bowiem "Manassa Mauler" ze świetnego zawodnika przeistacza się w gwiazdę Hollywood bywającą na bankietach, grającą w filmach, przyjaźniącą się z ludźmi show-biznesu. Boks z najważniejszego elementu życia stał się dla championa jedynie dodatkiem do niego i na ringu Jack pojawiał się coraz rzadziej. Jednak wielkie pieniądze są w stanie zwabić niemal każdego...

Te wielkie pieniądze, to pół miliona dolarów, które słynny promotor Tex Rickard wyłożył na stół, aby skusić Jack'a do powrotu do boksu po ponad trzyletniej przerwie. Dzisiaj taka suma już nie robi na nikim wrażenia, lecz wówczas robiła i to niemałe. Dlatego też Dempsey zdecydował się na stoczenie pojedynku z o dwa lata młodszym Gene Tunney'em, dla którego miał to być najważniejszy mecz w życiu.

Zupełnie inaczej podchodził do tej walki Jack. Był już na tyle uznanym bokserem, że jego sława była niechwiejna i nie musiał nikomu niczego udowadniać. Pojedynek z Tunney'em traktował więc normalnie, jak większość wcześniejszych walk. Tyle, że tym razem miał wrócić do domu z olbrzymimi pieniędzmi.

23 września 1926 roku panowie stoczyli pierwszy pojedynek. Rzęsisty deszcz, który rozpadał się na początku walki nie przeszkadzał Tunney'owi w pokazaniu tego co potrafi najlepiej - wspaniałej techniki, szybkości, refleksu, sprytu. Mistrz przez dziesięć rund uganiał się za młodszym rywalem, który raz po raz bił ciosy proste lub wyprowadzał kapitalne serie. Publiczność patrzyła na bezradnego, zapuchniętego pupila. Po dziesięciu rundach zwycięzcą oraz nowym mistrzem świata został Gene.

Jednak Dempsey się nie zraził, nawet za bardzo się nie przejął porażką. Najwyraźniej znowu poczuł emocje, adrenalinę i chęć rywalizacji, które powoli u niego zanikały, bo zaczął dążyć do rewanżu. Krokiem, który musiał wykonać, aby uzyskać szansę odzyskania tytułu miało być zwycięstwo nad Jack'iem Sharkey'em. "Tygrys" sprostał wyzwaniu, tym samym otwierając sobie drogę do rewanżu z nowym championem. I to właśnie mecz rewanżowy pomiędzy tymi zawodnikami do dzisiaj wzbudza wielkie emocje wśród specjalistów oraz fanów boksu na całym świecie.

Do tej walki doszło niemal dokładnie rok po pierwszym pojedynku obu panów, bo 22 września 1927 roku. Jednak, pomimo zwycięstwa Tunney'a i jego dużej przewagi w Filadelfii, to Dempsey uchodził za faworyta wśród publiczności. Trudno powiedzieć na ile wynikało to z ich prawdziwej wiary w formę Jack'a, a na ile z sympatii do niego. W każdym razie pewne było to, że pochodzący z Salt Lake City pięściarz wciąż dysponuje potężnym uderzeniem i mistrz musi uważać.

Ale jeszcze przed walką Tunney'owi udało się uzyskał pewną przewagę nad Dempsey'em. Wymusił bowiem na organizatorach zmianę rozmiarów ringu na przepisowe, co umożliwiało mu wykorzystywanie jednej z jego mocnych stron - świetną pracę nóg.

Kiedy w końcu pojedynek się rozpoczął, już po upływie kilkudziesięciu pierwszych sekund stało się jasne, że Gene jest w lepszej formie. Mecz zaczął przypominać wydarzenia sprzed roku. Dempsey znowu uganiał się za przeciwnikiem próbując za wszelką cenę przewrócić go jedną ze swoich petard. Widać jednak było, że nie jest już to ten sam pięściarz, który przed ośmioma laty nokautował Jess'a Willard'a. Przede wszystkim brakowało szybkości, dynamiki, a i rywal zadania nie ułatwiał, bo kapitalnie unikał wszystkich ciosów byłego championa. W przerwach między kolejnymi natarciami pretendenta, Gene kontrował. Po sześciu runach Jack był już wyraźnie zmęczony, przyjął wiele ciosów i choć uderzenia Tunney'a nie były tak mocno jak jego, było ich dużo i osłabiały "Tygrysa". Ale Jack nie rezygnował i wciąż szukał swojej szansy. I znalazł ją w siódmej rundzie.

Dempsey grzmotnął lewym sierpowym, który natychmiast wstrząsnął przeciwnikiem. Nie dziwne, wszak lewy sierpowy Jack'a po dziś dzień uznawany jest przez wielu za jeden z najlepszych w historii boksu. "Manassa Mauler" rzucił się do ataku zaraz po tym jak dostrzegł, że mistrz jest naruszony. Chwilę potem Tunney leżał już na deskach. Ale sędzia nie rozpoczął liczenia, gdyż Dempsey stał w narożniku, zaraz przy miejscu, w którym do siebie próbował dojść Gene. Jeszcze parę lat temu nie miałoby to żadnego znaczenia, lecz po laniu jakie Jack sprawił Willard'owi, wprowadzono przepis, który mówi, że pięściarz, który posłał przeciwnika na matę musi odejść do neutralnego narożnika. Jack najwyraźniej o nim zapomniał, bo początkowo nie miał zamiaru zmieniać miejsca, w którym stał. Dopiero arbiter uświadomił mu, że nie może przebywać tak blisko przeciwnika i chwili Dempsey zastosował się do nowych przepisów.

Tunney z wielkim trudem wstał tuż przed zakończeniem liczenia i był gotów kontynuować pojedynek. Jednak wyliczono, że leżał on na deskach aż 14 sekund, a nie 9, które wykrzykiwał arbiter...

Walka trwała nadal. Dempsey natychmiast przeszedł do ofensywy usiłując zakończyć mecz przed czasem. Ale Gene znowu przydała się znakomita praca nóg, bo nawet w ciężkim stanie zachowywał resztki przytomności unikając uderzeń rywala, które mogłyby go przewrócić po raz drugi. Szybko przemieszczając się w ringu Tunney przetrwał do końca rundy i miał chwilę czasu na odpoczynek.

Chwila ta wystarczyła, aby dojść do siebie i w rundzie ósmej mistrz znowu wydawał się być w pełni sił. Jego mocny prawy prosty czysto trafił Dempsey'a, który potykając się poleciał na deski. -Raz! - sędzia, Dave Barry, rozpoczyna liczenie. Ale Tunney nie poszedł do neutralnego narożnika... Dlaczego dla zawodników były przydzielone inne zestawy przepisów? Mówi się, że arbiter był na usługach filadelfijskiej mafii i miał pomóc Gene w odniesieniu zwycięstwa. Dlatego też tak długo trwało liczenie Tunney'a, a tak szybko, bez poszanowania przepisów, rozpoczęło się liczenie Dempsey'a.

Jack szybko wstał, ale już do końca walki przewagę miał mistrz i właściwie poza siódmą rundą, Jack niczym nie zaskoczył rywala, który wygrał mecz na punkty. Jednak postawa sędziego w siódmym i ósmym starciu zaczęła bardzo szybko budzić olbrzymie kontrowersje i do dziś jest tematem wielu dyskusji, w których przeważa zdanie, że Tunney zdecydowanie za długo leżał na deskach i to Dempsey powinien być zwycięzcą. Lecz historia napisała nam inny scenariusz, którego zmienić już nie można. Zresztą nawet jakby była taka możliwość, to robić tego by po prostu nie wypadało.

"I try to catch him right on the tip of the nose, because I try to push the bone into the brain." (M.Tyson)

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 7 Napisanych postów 1260 Wiek 37 lat Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 17192
Jarzynek-swietny artykul!!! jak zwykle zreszta uwielbiam je czytac sog duchowy

da saga continous

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Znawca
Szacuny 37 Napisanych postów 6323 Na forum 18 lat Przeczytanych tematów 19141
Również SOG duchowy, a te walki są ŚWIETNE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!, artykuł jest WYPAS !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

http://www.sfd.pl/temat279968  - Wejdź i przyznaj SOG'a

*** Mafia Ślązaqf ***

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 345 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 5724
swietnie ! czekamy na kolejkne walki

najlepsza chwila poranka - kreska koksu do sniadanka !

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 12 Napisanych postów 2907 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 27817
i czekamy na kolejne walki juz pol roku

Czuwa nad Tobą Bóg
Nie wszyscy Cie w dupe kopną
są ludzie bez nóg

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 18 Napisanych postów 4847 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 40994
Jak cosik jescze znajde to na bata wrzóce, no ale nie wiem kiedy

"I try to catch him right on the tip of the nose, because I try to push the bone into the brain." (M.Tyson)

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 18 Napisanych postów 4847 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 40994


Sullivan vs Kilrain - ostatnia taka walka





Historię boksu najczęściej dzieli się na dwie ery. Obecną, trwającą już dziesiątki lat, w której zawodnicy do walki zakładają specjalne rękawice, oraz bare-knuckle, gdzie mecze toczono na gołe pięści (oczywiście dochodzi do tego także szereg innych zmian, ale ta uchodzi za podstawową). Ten drugi okres przypadał na XVIII i XIX wiek oraz wcześniejsze, które jednak w przeciwieństwie do powyższych były pozbawione jakichś oficjalnych zasad. Jednym z najsłynniejszych i zarazem najważniejszych pojedynków tej ery było starcie Johna Lawrencea Sullivana z Jakeiem Kilrainem.



W latach 80tych XIX wieku pochodzący z Roxbury w stanie Massachusetts Sullivan był najlepszym bokserem jakiego znał świat. Jego ogromna siła prowadziła go do kolejnych zwycięstw przed czasem i tym sposobem przez lata pozostawał niepokonany, choć i jemu zdarzały się wpadki. Najbardziej znaną była ta podczas meczu z Charleyem Mitchellem w maju 1883 roku - Anglik już w pierwszej rundzie powalił przeciwnika na deski i kto wie jakby się zakończył ten mecz, gdyby nie interwencja policji po dwóch kolejnych starciach. Takie sytuacje się w tamtych czasach zdarzały, gdyż nie wszędzie boks był legalny. Jednak kontrowersje może wzbudzać wynik - zwycięstwo zostało przyznane Sullivanowi...



Mistrzostwo w wadze ciężkiej John zdobył w lutym 1882 roku, lecz tytuł ten uznaje się dzisiaj za Mistrzostwo Ameryki, nie Świata i na ten ostatni musiał jeszcze trochę poczekać. Niestety, jak to często bywa w przypadku wydarzeń z tamtego okresu, trudno o pewne informacje na temat daty zdobycia Mistrzostwa przez Sullivana. Na szczęście opcje są tylko dwie więc problem też nie jest aż tak duży. Pierwsza z nich - rewanżowa walka z Mitchellem w 1988 roku we Francji. I druga, chyba bardziej prawdopodobna, widniejąca także na pierwszym miejscu listy wszystkich walk o Mistrzostwo Świata w wadze ciężkiej stworzonej przez Rona Jacksona - mecz z Jakeiem Kilrainem.

"I try to catch him right on the tip of the nose, because I try to push the bone into the brain." (M.Tyson)

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 18 Napisanych postów 4847 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 40994


Urodzony w 1859 roku w Greenpoint w Nowym Jorku Kilrain był bardzo twardym i szanowanym zawodnikiem mającym na koncie kilka efektownych zwycięstw. W roku 1887 sprawujący przez większą cześć XIX wieku posadę redaktora naczelnego kontrowersyjnej National Police Gazette, Richard K. Fox, uznał Kilraina Mistrzem Świata wagi ciężkiej. Ten tytułu nie posiadał, ale Foxowi chodziło o to, aby zwabić Sullivana do ringu, w który stanąłby naprzeciw jego faworyta. Cała sprawa miała podłoże prywatne - w 1881 roku Sullivan publicznie upokorzył redaktora odmawiając dołączenia do jego stołu w jednym z bostońskich salonów. Fox nie mogąc przełknąć tej zniewagi rozpoczął poszukiwania człowieka, który byłby w stanie pokonać Johna w pojedynku na pieści. Potencjał dojrzał właśnie w Kilrainie, a miało to miejsce pod koniec 1887 roku. Wtedy to we Francji Jake stoczył bardzo ciężki i niesamowicie długi bój z Anglikiem Jemem Smithem, który po aż 106 rundach zakończył się remisem.



Fox, swoim cwanym, jak na lista przystało, zagraniem, w końcu doprowadził do tego, że John zgodził się na pojedynek. Umowa została sfinalizowana 7 stycznia 1889 roku, zaś datę walki wyznaczono na 7 lipca. Obie strony zgodziły się wyłożyć po 10,000 dolarów. Zwycięzca miał zgarnąć wszystko, czyli 20,000.



Po raz pierwszy w historii gazety sporządzały przedmeczowe relacje z przygotowań zawodników, spekulowały także o potencjalnych miejscach, w których walka miałaby się odbyć. W grę wchodził Nowy Orlean, lecz gubernator Louisiany zakazał rozgrywania meczu w całym stanie. Ostatecznie padło na malutkie Richburg w Mississippi.



Sullivan do walki przygotowywał się w nowojorskim Belfaście pod czujnym okiem trenera Williama Muldoona. Jednak John dobrze wiedział czym jest zabawa i poza intensywną pracą znajdował również czas na wyprawy do pobliskich barów, gdzie oddawał się wysokoprocentowym przyjemnością. Wszystko oczywiście bez zgody swojego opiekuna, który często musiał zabierać nieposłusznego Sullivana z tego typu lokali z powrotem do obozu przygotowawczego.



Obaj zawodnicy przyjechali do Richburg wieczorem w przeddzień pojedynku, który miał się odbyć nad ranem o godzinie 10:30. Jednak o mały włos by do niego nie doszło...



Wszystkiemu winna oczywiście władza. W dniu meczu, około godziny 9:00 do ringu wszedł lokalny szeryf, W.J. Cowart, któremu gubernator nakazał, aby ten nie dopuścił do walki. Jednak jego próby odczytania proklamacji spotkały się z gwizdami ze strony 3-tysięcznej publiczności, która przybyła do Richburg specjalnymi pociągami, i Cowart uśmiechając się powiedział, że ma do załatwienia ważniejsze interesy gdzie indziej, a następnie opuścił miejsce meczu. Inne źródło mówi, że szeryfowi o całej sprawie pozwoliła zapomnieć kwota 200 dolarów.



Ostatecznie więc wszystko przebiegło zgodnie z planem i około godziny 10:00 obaj panowie stali już w ringu, gotowi do rozpoczęcia długo oczekiwanego boju.



Kilrain miał bardzo udane pierwsze minuty. Skutecznie unikał uderzeń szarżującego przeciwnika, sam zaś punktował prostymi, co jakiś czas stosując także chwyty zapaśnicze, co było wówczas dozwolone. W czwartym starciu Sullivan dopadł Kilraina... owinął go sobie wokół szyi, rzucił o ziemię, przygniatając jeszcze ciężarem własnego ciała. Sędzia ringowy i przyszły major Nowego Orleanu, John Fitzpatrick, nie zakwalifikował tego jednak jako faulu i pozwolił na kontynuowanie. Nieco wcześniej, stojący w narożniku Jakea były rywal Johna, Charley Mitchell, szydził z Sullivana i prowokował go na co ten odpowiadał krzykiem - "Chciałbym cię tu mieć!".



Niedługo potem pod sercem Kilraina pojawiła się czerwona plamka, która stała się dla jego przeciwnika środkiem tarczy. Z czasem, po kolejnych mocnych uderzeniach Sullivana, miejsce to zrobiło się fioletowe. Jake w odpowiedzi próbował rzucić rywalem, lecz nie był w stanie dobrze go chwycić i zamiast tego wkrótce rozkwasił mu nos. Nie chcą pozostać dłużnym Sullivan trafił Kilraina potężnym ciosem w szyję, który kompletnie zastopował jego adwersarza.



Pod koniec 11-go starcia Kilrain padł na ziemię (lecz nie po raz pierwszy; podobnie było w szóstym starciu, choć Jake prawdopodobnie chciał się ratować więc na chwilę przykucnął w celu zdobycia kilku cennych sekund na odpoczynek), a następnie został kopnięty przez Sullivana w brzuch. W rundzie 17-tej sekundanci pochodzącego z Greenpoint boksera zaczęli wykrzykiwać do sędziego, że John ma w rękach żywicę. Arbiter nakazał mu umycie rąk, ale ten miał w zanadrzu jeszcze kilka brutalnych zagrywek. Wkrótce rzucił przeciwnikiem o ziemię próbując następnie trafić go kolanami w brzuch. Co prawda chybił, ale Kilrain i tak musiał zostać, już nie po raz pierwszy, zniesiony do narożnika. W dalszej fazie walki Sullivan próbował nawet siadać na głowę Jakea.



W 44-tej rundzie Kilrain trafił Johna silnym ciosem w okolice żołądka, po którym ten zaczął wymiotować. Zapewne by do tego nie doszło, gdyby nie fakt, że w przerwach pomiędzy rundami do cieczy (prawdopodobnie była to herbata, mówi się także o zwykłej wodzie), którą spożywał Sullivan dolewano jego ukochanej whisky (bardzo możliwe, że i Jake w trakcie odpoczynków 'delektował się' tym trunkiem). Jednak Kilrain wcale nie zamierzał wykorzystać nadarzającej się okazji do znokautowania rywala. Wręcz przeciwnie - odsunął się na bok i zaproponował, aby walkę przerwano i ogłoszono remis. Oczywiście Sullivan nie byłby sobą, gdyby nie odmówił i wkrótce rozzłoszczony przystąpił do ataku posyłając przeciwnika na ziemię uderzeniem w żebra.



Obaj zawodnicy pod koniec meczu byli bardzo porozbijani i ociekali krwią. Kilrain miał między innymi złamany nos, uszkodzoną szyję, mocno porozcinane wargi, spuchnięte powieki, z kolei John krwawił z ucha, miał kompletnie zamknięte jedno oko, potwornie spuchnięte pięści... Żaden z nich jednak nie chciał się poddać. W końcu musiał to zrobić ktoś inny. Na chwilę przed rozpoczęciem 76-tej rundy sekundant Kilraina, Mike Donovan, poddał swojego podopiecznego. Rozradowany tłum świętował zwycięstwo Sullivana zapominając kompletnie o niezwykle dzielnym Jakeu, któremu nie pozostało nic poza morzem łez. Tak to już jest. Publiczność kocha zwycięzców...



Kilrain, mimo że był potwornie poobijany i zmęczony, chciał kontynuować pojedynek i podobno nigdy nie wybaczył Donovanowi jego decyzji. Ale Mike miał zawsze w zanadrzu niezwykle mocny argument, którego nie przebiją wielkie serce i chęć walki. Brzmiał on następująco - "Jeżeli będziesz tam trzymał swojego człowieka, on umrze". To słowa lekarza wypowiedziane podczas 75-go starcia.



Walka łącznie trwała 2 godziny, 16 minut i 23 sekundy. Była ostatnią mistrzowską walką toczoną według zasad London Prize Ring i ostatnią profesjonalną walką o tytuł mistrzowski w wadze ciężkiej w Ameryce w erze bare-knuckle. Zakończyła pewną epokę w zawodowym pięściarstwie jednocześnie rozpoczynając nową, bezpieczniejszą.


Wkrótce po tym pojedynku obaj zawodnicy zostali aresztowani za udział w nielegalnej walce - Sullivan w Nashville, a Kilrain w Baltimore. Do Mississippi wrócili na proces sądowy. Zostali uznani winnymi i ten pierwszy musiał zapłacić grzywnę w wysokości 500 dolarów po uczynieniu czego wyjechał ze stanu. Jake z kolei oprócz identycznej kary pieniężnej został na 6 miesięcy pozbawiony wolności. Grzywnę zapłacił za niego Colonel Rich, który również kupił wyrok (był to wówczas powszechny sposób postępowania w Mississippi).



Bibliografia:

lib.usm.edu

wikipedia.org

eastsideboxing.com

boxrec.com



Coś sie jednak znalazło więc zapodaje hehe

"I try to catch him right on the tip of the nose, because I try to push the bone into the brain." (M.Tyson)

Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

wycięcie chrząstki z nosa???

Następny temat

Narośl na piszczelu.

WHEY premium