Lekkoatletyka chyba najbardziej oddaje ducha rywalizacji, jaki drzemie w każdym człowieku. Hasło "szybciej, wyżej, dalej" znakomicie ilustruje nie tylko specyfikę walki, jaką prowadzą na lekkoatletycznych arenach sportowcy, ale oddaje swoistość ludzkiego charakteru, w którym zakodowana jest chęć bycia najlepszym.
Dzisiaj lekkoatletyka to zbiór konkurencji, które znacznie różnią się od siebie. Wszystkie łączy jedna wspólna cecha: rywalizacja nie tylko z przeciwnikami, ale i z własną słabością.
Zawody lekkoatletyczne były rozgrywane już w starożytnych igrzyskach w Olimpii i innych miastach Hellady. Pięciobój na antycznych greckich stadionach, składał się aż z czterech znanych także współcześnie konkurencji: biegu, skoku w dal, rzutu oszczepem i dyskiem. Piątą były zapasy.
Nikt nie może wątpić w zasługi starożytnych Greków w rozwój lekkiej atletyki. Powszechnie znana jest legenda o żołnierzu greckim, który przebiegł z Maratonu do Aten, by powiadomić tamtejszych mieszkańców o zwycięstwie nad wojskami perskimi. Na jego cześć rozgrywany jest dzisiaj bieg maratoński. Dlatego konkurencje lekkoatletyczne musiały znaleźć się na pierwszej nowożytnej olimpiadzie w Atenach w 1896 roku.
Historia zawodów lekkoatletycznych na igrzyskach jest tak bogata, że stanowi niejako oddzielny temat, który roztrząsany jest przez kolejne pokolenia kibiców, ekspertów sportowych, a nawet historyków.
Do dzisiaj pamięta się wyczyn Spirydona Luisa, greckiego pasterza, który bez przygotowania sportowego wygrał bieg maratoński na pierwszej olimpiadzie nowożytnej w Atenach.
U wielu utkwił w pamięci fantastyczny wynik Boba Beamona, amerykańskiego skoczka w dal, który w 1968 roku w Meksyku uzyskał odległość 8,90 m, bijąc rekord świata o 55 cm. Kibicom lekkiej atletyki znane są nazwiska Paavo Nurmiego i Carla Lewisa - zdobywców dziewięciu złotych medali olimpijskich.
Takich wydarzeń jest w historii tego sportu o wiele więcej. Ale są też wydarzenia mniej radosne, które przeczą temu, że rywalizacja pomiędzy ludźmi może odbywać się tylko w sportowym duchu. W 1912 roku po igrzyskach w Sztokholmie zdyskwalifikowano amerykańskiego lekkoatletę, Jima Thorpe'a, za to, że ten otrzymał gażę w wysokości 30 dolarów za rozegranie meczu baseballowego. Odebrano mu wówczas dwa złote medale, które wywalczył na olimpiadzie w pięcio- i dziesięcioboju. Thorpe'owi zwrócono medale dopiero w 1983 roku.
W idei barona Pierre de Coubertina, kobiety-sportsmenki nie istniały. Nie pozwolił więc lekkoatletkom startować w pierwszych nowożytnych igrzyskach w 1896 r. Panie-lekkoatletki musiały czekać na swój olimpijski debiut aż do 1928 r. w Amsterdamie, gdzie poza tym uczestniczyły jeszcze w zawodach gimnastycznych.
16-letnia Amerykanka, Betty Robinson została pierwszą mistrzynią olimpijską w lekkiej atletyce, wygrywając w Amsterdamie bieg na 100 m, a był to jej czwarty udział w zawodach. Z kolei bieg na 800 m stał się przyczyną poważnych kontrowersji i miał długotrwałe skutki. Kilka zawodniczek wymagało pomocy medycznej po zasłabnięciu pod koniec dystansu, co wywołało zaniepokojenie i spory. Reakcja Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego była szybka i niechętna kobietom.
Ówczesny prezydent MKOl, hrabia Baillet-Latour uznał, że wyraża punkt widzenia większości, gdy opowiedział się za wyrugowaniem wszystkich konkurencji kobiecych z igrzysk. Istniejąca już wówczas Międzynarodowa Amatorska Federacja Lekkiej Atletyki nie była taka rygorystyczna, ale IAAF też zareagowała nadmiernie zachowawczo, anulując na 32 lata wszelkie biegi na dystansach powyżej 200 metrów.
Powoli jednak bariery odgradzające kobiety od lekkiej atletyki padały, za sprawą wybitnych sportsmenek. W 1932 r. Amerykanka Mildred (Babe) Didrikson uczestniczyła w eliminacjach olimpijskich w Dallas. W ciągu trzech godzin wzięła udział w ośmiu z dziesięciu konkurencji, a wygrała sześć. Ograniczona w swych niezwykłych możliwościach przepisami, które zezwalały startować tylko w trzech konkurencjach, w IO w Los Angeles w 1932 r. zdobyła dwa złote medale, w biegu na 80 m ppł i w rzucie oszczepem (srebrny medal miała w skoku wzwyż).
Następna wybitna lekkoatletka, która przełamała barierę uprzedzeń i niewiary w możliwości kobiet, to Holenderka Francina (Fanny) Blankers-Koen. Podczas londyńskich igrzysk 1948 r. Fanny, 30-letnia matka dwojga dzieci (niektórzy tradycjonaliści uważali, że jest już za stara, a macierzyństwo nie daje się pogodzić z uprawianiem sportu), zdobyła cztery złote medale. Holenderka zaprzeczyła wszelkim stereotypom i wbrew nawet własnym rozterkom, triumfowała w biegach na 100, 200 m i na 80 m ppł oraz w sztafecie 4x100 m. Na ostatniej zmianie wyprowadziła ją z szóstego na pierwsze miejsce.
Nikt nie ucierpiał ani nie umarł, gdy 800 m kobiet powróciło do programu olimpijskiego w 1960 r. Ulubienicą rzymskiej publiczności została czarnoskóra Amerykanka, pełna wdzięku na bieżni, Wilma Rudolph. "Czarna gazela" wygrała z łatwością sprinty, a na 200 m pierwsza w świecie przełamała barierę 23 sekund. Trzeci złoty medal wręczono jej za udział w sztafecie 4x100 m.
Do 1984 r. MKOl przekonał się ostatecznie o wydolności kobiet, włączając do igrzysk kobiecy maraton. W uciążliwym upale bieg maratoński igrzysk w Los Angeles wygrała Amerykanka Joan Benoit, w czasie 2 godz., 24 minuty i 52 sekundy, lepszym od 13 wyników zwycięzców 20 maratonów olimpijskich.
Lekkoatletki ZSRR i NRD dominowały w latach 70. i 80., jakkolwiek ich reputacja znacznie ucierpiała po ujawnieniu szeregu afer dopingowych. W 1989 r. IAAF wprowadziła niezapowiadane kontrole antydopingowe. Od tego czasu rekordy świata w 12. konkurencjach kobiecych pozostały niezmienione.
Najlepszą lekkoatletką ostatnich lat była Amerykanka Marion Jones, która śmiało zapowiadała przewyższenie fenomenalnych osiągnięć swych rodaków Jesse Owensa i Carla Lewisa, obiecując pięć złotych medali na IO 2000 r. w Sydney. W końcu jednak wygrała tylko 100, 200 m i 4x400, a w skoku w dal była trzecia. Kariera tej zawodniczki miała jednak smutny koniec - okazało się bowiem, że Jones zawdzięczała swe sukcesy niedozwolonemu wspomaniu farmakologicznemu i w efekcie musiała oddać swe medale.
źródło - Onet.pl
Chwila moralnego kaca - jak gówno z siebie dajesz, to do Ciebie wraca.
8,5m/s ;)