od miesiąca odchudzam się z pomocą dietetka i chudnę książkowo. Ale na ostatniej wizycie kontrolnej okazało się, że mimo spadku masy, zawartość tłuszczu ani drgnęła, a nawet lekko poszła w górę. Oczywiście, wiem że miernik mojego dietetyka moze podać błędny odczyt nawet jeśli mam spocone dłonie, ale pierwszą moją myślą było, że schudłam, bo "wcinałam" własne mięśnie.
potem przeczytałam gdzieś, że nie wolno również tranować na czczo, bo organizm czerpie energię z mięśni właśnie, zamiast z tkanki tłuszczowej, a jak wiadomo ogień węglowodanów i te sprawy.
trochę się zaniepokoiłam, bo w górach miałam zamiar utrzymać dotychczasową dietę, ok. 1200 kcal w pięciu posiłkach co 2,5-3 godziny. no i ten ogień węglowodanów... planuję 10 godzin intensywnego marszu dziennie. moje codzienne zapotrzebowanie to jakieś 1500, w górach się zapewne zwiększy.
1. Czy zatem powinnam zwiększyć liczbę spożywanych kalorii?
2. Jeśli zwiększyć liczbę kalorii to o ile?
3. Którą grupą ewentualnie zwiększyć liczbę kalorii? Węglowodanami?
Bądźcie uprzejmi pomóc, bo się zagubiłam.
Jeśli nie wiesz dokąd zmierzasz, do nikąd nie dojdziesz.