W czasie swojej kariery boksował z sukcesami w kilku kategoriach należąc do ścisłej europejskiej i światowej czołówki, czego najlepszym dowodem są jego osiągnięcia:
w kategorii lekkośredniej:
Brązowy medal Mistrzostw Europy (Warszawa 1953),
Złoty medal Mistrzostw Europy (Berlin 1955),
Brązowy medal Igrzysk Olimpijskich (Melbourne 1956)
w kategorii średniej:
Złoty medal Mistrzostw Europy (Praga 1957)
w kategorii półciężkiej:
Złoty medal Mistrzostw Europy (Lucerna 1959),
Złoty medal Mistrzostw Europy (Moskwa 1963),
Srebrny medal Igrzysk Olimpijskich (Rzym 1960),
Brązowy medal Igrzysk Olimpijskich (Tokio 1964).
W sumie zdobył też 11 tytułów mistrz Polski.
W karierze stoczył 350 walk, wygrywając 334, remisując 2 i przegrywając 14. 44 razy wystąpił w koszulce z orłem na piersiach.
Walczył i potrafił wygrywać z najlepszymi w swoich czasach. Potrafił pokonać słynnego Laszlo Pappa - trzykrotnego złotego medalistę z Węgier, któremu jako jednemu z nielicznych sportowców z krajów komunistycznych pozwolono przejść na zawodsotwo co zaowocowało kilkoma tytułami zawodowgo mistrza Europy zdobytymi przez węgra. Niestety Pietrzykowski przegrał z Pappem pólfinał olimpijski w Melbourne.
Paradoksalnie najsłynniejsza walka Pietrzykowskiego zakończyłą się porażką. 5 września 1960 roku w finale Igrzysk Olimpijskich w Rzymie, w hali Pallazzo dello Sport, w obecności 15 tysiecy widzów rękawice skrzyżowali Zbigniew Pietrzykowski i 19 letni Amerykanin Cassius Clay który po pewnym czasie zmeinił nazwisko na Muhamad Ali.
Trzy rundowy pojedynek zakończył się zwycięstwem Clay'a jednak nasz reprezentant tanio skóry nie sprzedał. W opini ekspertów o zwycięstwie zadecydowała trzecia runda w której młodszy Amerykanim wygrał dzięki lepszej kondycji, jednak podobno podczas ogłaszania wyniku w hali rozległy się gwizdy ponieważ częśc widzów oderbała walkę jako wygraną przez Pietrzykowskiego.
Zresztą możecie to ocenić sami:
A oto co o tej walce w jednym z wywiadów (znalazłem go w sieci) mówił po latch sam Zbgniew Pietrzykowski:
To była walka o wysoką stawkę, najwyższą w boksie amatorskim. Przegrałem ale nie z byle kim tylko późniejszym bokserem wszechczasów, Muhammadem Ali. Zaś co do samej walki to był to dla mnie najtrudniejszy przeciwnik z jakim skrzyżowałem rękawice, głównie ze względu na wspaniałe warunki psychofizyczne. Był zawodnikiem niesłychanie wszechstronnym, wyższym ode mnie a poza tym młodszym. Ten ostatni atut okazał się szczególnie groźny dla mnie, jako że Clay toczył walkę ze mną na tak wysokich obrotach, że pod koniec trzeciej rundy po prostu zabrakło mi sił. Pamiętam, że tuż przed samą walką, kiedy odbywało się ważenie zawodników, porównywałem warunki fizyczne boksera z wagi ciężkiej i Claya i w duchu myślałem - oj, gdybym tylko miał za przeciwnika tego z ciężkiej, to chyba byłoby dużo łatwiej. I rzeczywiście, niesamowita elastyczność Cassiusa w ringu, szybkość spowodowały, że ja też musiałem walczyć na takich samych obrotach - dopóki starczało sił, było dobrze a potem, w przerwie pomiędzy drugą i trzecią runda widziałem, że on jest mniej zmęczony ode mnie i że będzie to najtrudniejsza runda w mojej karierze. No i miałem rację, ta część walki zdecydowanie należała do Muhammada Ali. Jedno co jeszcze mogę powiedzieć to to, że po tej walce nie byłem zdemolowany czy porozbijany ale faktem jest, że ostatnią rundę przegrałem wysoko. Z drugiej strony walka ta przyniosła mi ogromną sławę i pomimo upływu 40 lat, ciągle mówi się o niej.
Oficjalnie karierę zakończył 10 lutego 1968 roku.
Zbigniew Pietrzykowski pięknie wpisał się w historię Polskiego i Światowego Boksu potwierdzając teorię o potedze tzw. polskiej szkoły boksu.
Panie Zbyszku DZIĘKJEMY!!!
Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów-S.Lem
Ale nie można im o tym mówić - szczególnie na SFD :)