Uświadomiłeś mi jedną rzecz - nie warto walczyć. / Nie warto walczyć? Gdybyś naprawdę tak uważał to nie byłoby tego dziennika. Zresztą dobrze wiesz, ze warto.
Ujemny bilans w moim przypadku powoduje ataki głodu, więc nie wyjde z tego./ Miałeś potknięcie i stąd ta gorycz, zwątpienie, brak wiary w siebie. Jednak wiesz,że taka postawa tylko przyczynia się do dalszego zataczania całego koła. Założyłeś ten dziennik i to był bardzo dobry pomysł, bo może to dawać Ci większą motywację. A sama zmiana diety i ogólnie stylu życia też jest świetnym krokiem by wygrać z chorobą. Kiedy sobie wszystko planujesz, a potem to wypełniasz, masz czyste sumienie i poczucie kontroli. To czego brak gdy nadchodzi kompuls. Masz tez poczucie siły, wiarę, że jednak może się udać,że potrafisz, bo wytrzymałeś cały dzień, dwa,tydzień,miesiąc. Tylko, że ta kontrola jest wciąż pozorna. I tak naprawdę tydzień, ba, nawet miesiąc czy dwa bez kompulsów i wymiotowania to bardzo dobry wynik, ale nie gwarantuje on jeszcze, że już zawsze będzie ok. I wiesz co jest Twoim podstawowym błędem? Jesteś jeszcze słaby, co widać po Twoich wypowiedziach, a pozwalasz sobie na jakieś słodycze, tłumacząc sobie ,że to cheat. W bulimii nie ma miejsce na
cheat meal'e, a już na pewno nie na takie, których nie masz powiedzmy ustalonych z góry i wpisanych na konkretny dzień. Jest za wcześnie by ten niewinny cheat nie zrobił się kompulsem, a potem znowu zatoczyło się całe koło. Nie możesz jeszcze w pełni sobie ufać, więc lepiej nie kusić losu. No właśnie, a czy to nie jest straszne,że nie możesz sobie ufać, nie możesz mieć nad sobą kontroli? Chyba jednak warto ją odzyskać i żyć jak dawniej? Walcz :) I nie zrażaj się porażkami, bo one na pewno jeszcze będą, ważne ze coraz rzadsze i że Ty za każdym razem otrzepiesz się i wstaniesz. Jeśli tak będzie to nadejdzie dzień, że już nigdy nie upadniesz. Bierz się do roboty :)