Miało być oczyszczanie wg zaleceń Marty od zeszłego wtorku i nawet zaczęłam się katować tymi "smakowitościami" :D po czym zdałam sobie sprawę z tego, że przez weekend nie ma mnie całymi dniami w domu i ciężko będzie trzymać się wytycznych, więc po raz kolejny odłożyłam oczyszczanie - teraz na następny tydzień.
Miskę staram się trzymać wg zasad paleo. Zdarzają się wpadki np. w postaci piwa, ale pieczywa, kasz, ryżu, makaronu itd. nie jem. Głównie dużo warzyw i owoców.
Kończę zajęcia na jednej uczelni, za niedługo na drugiej, więc rodzi się nadzieja na powrót do siłowych. Może tym razem nie tylko w domu, ale też na siłowni.
Boczków nabrałam i jest mnie więcej niż jak startowałam na
sfd, ale wydaje mi się, że w głowie trochę się poukładało, więc może i efekty będą jak się za robotę wezmę.
Ogólnie melduję, że choć mało efektywnie i pracowicie pod względem ruszania tyłka to jestem!
Aha.. zaczęłam jeździć na rowerze do pracy - czyli godzinka roweru dziennie była.. ale.. długo się nie najeździłam, bo rower się zepsuł więc muszę się dorobić nowego. Coś pecha mam oczyszczanie - przeszkoda, ruszenie tyłka - przeszkoda, ale ja się nie dawać! :)