Witam, bardzo proszę o poważne potraktowanie mojego problemu, jestem załamana i zagubiona. Przez trzy lata bardzo rygorystycznie się odchudzałam, jadłam może 500 kcal przez bardzo długi czas. Mam 172 cm (obecnie 21 lat, zaczęłam się odchudzać w wieku 17) i z wagi 67 zeszłam do 49kg. Potem pojawiły się różne problemy od wzęć, poprzez omdlenia, otępiałość i na obrzękach ciała(twarzy, łydek) skończywszy. Chciałam się z tego wyrwać, póki nie było za późno. Nikt nie wiedział że się odchudzałam i ciężko mi było samej z tym sobie radzić. Najlepiej służyła mi w czasie "rekonwalescencji" dieta łatwostrawna. Jadłam białe pieczywo, makaron, gotowane warzywa, ale nie powiem, żebym zaspokajała dzienne zapotrzebowanie kaloryczne. Potem zobaczyłam, ze tyję. Obecnie ważę 66 kg. Chciałam racjonalnie zacząć ćwiczyć i się odchudzać - chcę ważyć 60 kg, ale tak jak kiedyś chudłam, kiedy nie jadłam, tak teraz im więcej ćwiczę, a mniej jem...tyję. Mój przykładowy jadłospis: śniadanie:
kawa z mlekiem, 2 kromki ciemnego chleba z serem żółtym, pomidor
II śniadanie: jabłko, obiad: fasolka szparagowa zielona, podwieczorek: jogurt, kanapka z sałatą i plastrem wędliny, kolacja: serek wiejski.
Przez bardzo długi czas byłam wegetarianką, robiłam niedawno badania krwi i hormonu tarczycy. TSH mam bardzo dobre, ale co do krwi - mam niemal całkowity zanik żelaza. Wiem, że mięso raz na tydzień to za mało, bo nie potrafię go odpowiednio zastępować. Proszę, niech mi ktoś pomoże. Chciałabym normalnie schudnąć, nie wiem, dlaczego tyję. Biegam codziennie ok 30 minut + godzina jazdy na rowerze + co najmiej 40 minut szybkiego marszu. Uważam, że ruchu mam naprawdę sporo, jak na przeciętnego człowieka, a jestem grubsza od koleżanek.