Wiem ze o nim było juz w nieskończoność, ale postanowiłem dożucić swoje 3 grosze. Znalazłem materiał jakiegos anonima o Bruce Lee. Pozwolę sobie zacytowac
"Bruce Lee przyszedł na świat 27 listopada 1940 roku w San Francisco. Był to Rok Smoka, stąd też chłopcu nadano przydomek "Mały Smok". Ojciec przyszłej gwiazdy filmów karate był śpiewakiem opery kantońskiej, który w czasie narodzin Bruce`a przebywał w San Francisco. Rodzina Lee powróciła ze Stanów do Hongkongu dopiero po wojnie. "Mały smok" był dzieckiem trudnym. Wspominając swoje dzieciństwo, mówił, że "wolał szukać bójek na ulicy, niż uczyć się". Jego ognisty temperament poskramiał mistrz Vip Man, który uczył go stylu ving tsun.
W 1958 roku "Mały Smok" powrócił z Hongkongu do Stanów Zjednoczonych. Było to spowodowane tym, że chciał uzyskać obywatelstwo amerykańskie. Żeby tak się stało, musiał znaleźć się w Stanach przed ukończeniem pełnoletności. Początki jego pobytu w USA nie były łatwe: uczył tańca, pracował jako kelner. W końcu 1963 roku udało mu się dostać na uniwersytet, na którym rozpoczął studia filozoficzne. Zarabiał udzielając korepetycji i pokazami kung-fu. Nauka na uniwersytecie nie trwała jednak zbyt długo. Bruce otworzył w Seattle szkołę kung-fu o nazwie Juan Fan Gung Institute. Wkrótce poznał sławnego propagatora sztul walki, Eda Parkera i dzięki współpracy z nim, stał się sławny. Niedługo potem przeprowadził się do Los Angeles, bo otrzymał propozycję zagrania w serialu telewizyjnym. Podobno Bruce grał tak efektownie swoją rolę pogromcy zła, że w wielu scenach musiano go hamować. Przysłaniał bowiem swoją wyrazistością główną postać serialu. Film jednak nie cieszył się zbyt wielkim powodzeniem u widzów i po roku zawieszono jego emisję. Cenne jednak było dla Bruce`a Lee poznanie wielu gwiazdorów i producentów z Hollywood, których uczył kung-fu. Skośnooki aktor grał jeszcze role drugoplanowe w kilku serialach, lecz bez większego powodzenia. Ćwiczył wszędzie. W jego domu niemal w każdym pomieszczeniu znajdowały się różnego rodzaju urządzenia treningowe, a sam mawiał, że nawet jadąc samochodem i siedząc za biurkiem doskonali swoje umiejętności.
Pod koniec lat 60-tych Bruce Lee posiadał już szkoły kung-fu w chińskiej dzielnicy Los Angeles, w Seattle oraz Oakland. Niesmak u chińskiej społeczności budził fakt, że przyjmował on uczniów bez względu na rasę. Szeptano, że Bruce zdradza tajniki Dalekiego Wschodu osobom, które nie powinny ich znać. Mistrz stylu "Białego żurawia", Wong Jak Man wezwał go nawet na pojedynek, który Bruce bardzo szybko rozstrzygnął na swoją korzyść.
Tymczasem jeden z seriali z udziałem Lee został pokazany w Hongkongu i odniósł wielki sukces. Aktor powrócił więc do Azji by zagrać w produkowanych tam filmach. Zauważono, że Bruce nie tylko wspaniale demonstruje na ekranie swoje warunki fizyczne, ale także posiada doskonałą wyrazistość psychiczną. Aktor twierdził zaś, że do walki trzeba mieć w sobie szaleństwo. Taki image uczynił zeń supergwiazdora. Często jednak za gwiazdorstwo płaci się wysoką cenę i tak stało się w przypadku Bruce`a Lee. Nie dopuszczał on myśli o przegranej i utracie sławy. Szybkie tempo życia sprawiło, że zaczął sięgać po narkotyki i alkohol. Ponadto zaczęto go uważać za bardzo konfliktowego człowieka, który nawet niejednokrotnie posuwał się do obrażania partnerów z planu filmowego i producentów. Po raz pierwszy Lee zasłabł 10 maja 1973 roku podczas kręcenia zdjęć. Stało się to za przyczyną nadużycia haszyszu.
Bruce Lee zmarł 20 lipca 1973 roku. Podczas sekcji zwłok w jego organizmie stwierdzono obecność narkotyków: LSD i haszyszu oraz obrzęk mózgu. Nie potrafiono jednak jednoznacznie sprecyzować przyczyny śmierci. Zaczęły krążyć pogłoski o klątwie rzuconej na Bruce`a przez chińskich mistrzów sztuk walki, ciosie "wibrującej pięści" i innych magicznych sprawach, które miały wpływ na tragiczny koniec 33-letniego aktora. Lee został pochowany w chińskiej części cmentarza Lakeview w Seattle, a w ostatniej drodze towarzyszyły mu tłumy wielbicieli. I chociaż od tamtej pory minęło prawie 20 lat, "Mały Smok" swoich fanów ma również i dzisiaj. Prawdą pozostaje jednak, że to właśnie filmy z Bruce`em Lee uczyniły wiele szkody prawdziwej idei dalekowschodnich sztuk walki. Sugerują bowiem widzom, że karate i Kung-fu to jedynie brutalna siła."
Jeżeli końcówka tego tekstu jest prawdą (o narkotykach i alkoholu) to jak wytłumaczyć fakt ze we wszystkich ksiązkach jakie mam a przedmowach jego zona jak i przyjaciele podkreślają fakt czystosci Bruca. Mam tu na myśli ze nie ćpał, nie pił, i nie palił. Tak samo w kwestii kłutni Bruce z reżyseramii i z pozostałymi ludźmi z jego otoczenia. Przeciez kazdy z jego przyjaciół, wypowiadal sie ze Bruce miał "charakter podobny do platyny". To wszystko jest dla mnie bardzo podejżane i grubymi nićmi szyte. W tych wszystkich przedmowach opisują Bruce jako dosłowie esencje dobra, a przecież wąptie czy tacy ludzie istnieją (poza J.P. II). Dla mnie to jest robienie sobie alibi. Moim zdaniem w tajemniczą śmierc mogą byc zamieszani najbliższi Bruce. Mogli być zazdrosni o jego sławę, moze jednak nie miał takiego cudownego charakteru? Szkoda ze publicznie nie ujawniono seksji zwłok, wogóle jakos sprawe jego śmierci szybko zatuszowano. Ja jestem podejżliwy i moja hipoteza jego śmierci jest taka, ze to nie była tabletka, ani jakaś zyłka w mózgu tylko człowiek, i jego celowe działanie, a skoro tak by było, to nie mógłba by być to obca jemu osoba...
pozdrawiam Sławo
"Bruce Lee przyszedł na świat 27 listopada 1940 roku w San Francisco. Był to Rok Smoka, stąd też chłopcu nadano przydomek "Mały Smok". Ojciec przyszłej gwiazdy filmów karate był śpiewakiem opery kantońskiej, który w czasie narodzin Bruce`a przebywał w San Francisco. Rodzina Lee powróciła ze Stanów do Hongkongu dopiero po wojnie. "Mały smok" był dzieckiem trudnym. Wspominając swoje dzieciństwo, mówił, że "wolał szukać bójek na ulicy, niż uczyć się". Jego ognisty temperament poskramiał mistrz Vip Man, który uczył go stylu ving tsun.
W 1958 roku "Mały Smok" powrócił z Hongkongu do Stanów Zjednoczonych. Było to spowodowane tym, że chciał uzyskać obywatelstwo amerykańskie. Żeby tak się stało, musiał znaleźć się w Stanach przed ukończeniem pełnoletności. Początki jego pobytu w USA nie były łatwe: uczył tańca, pracował jako kelner. W końcu 1963 roku udało mu się dostać na uniwersytet, na którym rozpoczął studia filozoficzne. Zarabiał udzielając korepetycji i pokazami kung-fu. Nauka na uniwersytecie nie trwała jednak zbyt długo. Bruce otworzył w Seattle szkołę kung-fu o nazwie Juan Fan Gung Institute. Wkrótce poznał sławnego propagatora sztul walki, Eda Parkera i dzięki współpracy z nim, stał się sławny. Niedługo potem przeprowadził się do Los Angeles, bo otrzymał propozycję zagrania w serialu telewizyjnym. Podobno Bruce grał tak efektownie swoją rolę pogromcy zła, że w wielu scenach musiano go hamować. Przysłaniał bowiem swoją wyrazistością główną postać serialu. Film jednak nie cieszył się zbyt wielkim powodzeniem u widzów i po roku zawieszono jego emisję. Cenne jednak było dla Bruce`a Lee poznanie wielu gwiazdorów i producentów z Hollywood, których uczył kung-fu. Skośnooki aktor grał jeszcze role drugoplanowe w kilku serialach, lecz bez większego powodzenia. Ćwiczył wszędzie. W jego domu niemal w każdym pomieszczeniu znajdowały się różnego rodzaju urządzenia treningowe, a sam mawiał, że nawet jadąc samochodem i siedząc za biurkiem doskonali swoje umiejętności.
Pod koniec lat 60-tych Bruce Lee posiadał już szkoły kung-fu w chińskiej dzielnicy Los Angeles, w Seattle oraz Oakland. Niesmak u chińskiej społeczności budził fakt, że przyjmował on uczniów bez względu na rasę. Szeptano, że Bruce zdradza tajniki Dalekiego Wschodu osobom, które nie powinny ich znać. Mistrz stylu "Białego żurawia", Wong Jak Man wezwał go nawet na pojedynek, który Bruce bardzo szybko rozstrzygnął na swoją korzyść.
Tymczasem jeden z seriali z udziałem Lee został pokazany w Hongkongu i odniósł wielki sukces. Aktor powrócił więc do Azji by zagrać w produkowanych tam filmach. Zauważono, że Bruce nie tylko wspaniale demonstruje na ekranie swoje warunki fizyczne, ale także posiada doskonałą wyrazistość psychiczną. Aktor twierdził zaś, że do walki trzeba mieć w sobie szaleństwo. Taki image uczynił zeń supergwiazdora. Często jednak za gwiazdorstwo płaci się wysoką cenę i tak stało się w przypadku Bruce`a Lee. Nie dopuszczał on myśli o przegranej i utracie sławy. Szybkie tempo życia sprawiło, że zaczął sięgać po narkotyki i alkohol. Ponadto zaczęto go uważać za bardzo konfliktowego człowieka, który nawet niejednokrotnie posuwał się do obrażania partnerów z planu filmowego i producentów. Po raz pierwszy Lee zasłabł 10 maja 1973 roku podczas kręcenia zdjęć. Stało się to za przyczyną nadużycia haszyszu.
Bruce Lee zmarł 20 lipca 1973 roku. Podczas sekcji zwłok w jego organizmie stwierdzono obecność narkotyków: LSD i haszyszu oraz obrzęk mózgu. Nie potrafiono jednak jednoznacznie sprecyzować przyczyny śmierci. Zaczęły krążyć pogłoski o klątwie rzuconej na Bruce`a przez chińskich mistrzów sztuk walki, ciosie "wibrującej pięści" i innych magicznych sprawach, które miały wpływ na tragiczny koniec 33-letniego aktora. Lee został pochowany w chińskiej części cmentarza Lakeview w Seattle, a w ostatniej drodze towarzyszyły mu tłumy wielbicieli. I chociaż od tamtej pory minęło prawie 20 lat, "Mały Smok" swoich fanów ma również i dzisiaj. Prawdą pozostaje jednak, że to właśnie filmy z Bruce`em Lee uczyniły wiele szkody prawdziwej idei dalekowschodnich sztuk walki. Sugerują bowiem widzom, że karate i Kung-fu to jedynie brutalna siła."
Jeżeli końcówka tego tekstu jest prawdą (o narkotykach i alkoholu) to jak wytłumaczyć fakt ze we wszystkich ksiązkach jakie mam a przedmowach jego zona jak i przyjaciele podkreślają fakt czystosci Bruca. Mam tu na myśli ze nie ćpał, nie pił, i nie palił. Tak samo w kwestii kłutni Bruce z reżyseramii i z pozostałymi ludźmi z jego otoczenia. Przeciez kazdy z jego przyjaciół, wypowiadal sie ze Bruce miał "charakter podobny do platyny". To wszystko jest dla mnie bardzo podejżane i grubymi nićmi szyte. W tych wszystkich przedmowach opisują Bruce jako dosłowie esencje dobra, a przecież wąptie czy tacy ludzie istnieją (poza J.P. II). Dla mnie to jest robienie sobie alibi. Moim zdaniem w tajemniczą śmierc mogą byc zamieszani najbliższi Bruce. Mogli być zazdrosni o jego sławę, moze jednak nie miał takiego cudownego charakteru? Szkoda ze publicznie nie ujawniono seksji zwłok, wogóle jakos sprawe jego śmierci szybko zatuszowano. Ja jestem podejżliwy i moja hipoteza jego śmierci jest taka, ze to nie była tabletka, ani jakaś zyłka w mózgu tylko człowiek, i jego celowe działanie, a skoro tak by było, to nie mógłba by być to obca jemu osoba...
pozdrawiam Sławo
Nie staram sie być lepszy od kogoś. Codziennie staram sie być lepszy, niż byłem wczoraj