Artykul z MMANIACS:
"Tutaj", mówi Wanderlei bijąc się w pierś "Tutaj boli najbardziej"
Jedna z najbardziej oczekiwanych walk ostatnich lat, starcie dwóch byłych mistrzów największych organizacji MMA na świecie, niewątpliwie symboli dywizji LHW ostatniej dekady zakończyła się porażką "The Axe Murderer'a" przez jednogłośną decyzję sędziów. Pojedynek został ogłoszony walką wieczoru i rzeczywiście była to prawdziwa wojna. Silva nie ma zastrzeżeń co do decyzji, uważa także, że po tej walce stał się lepszym zawodnikiem.
"Jestem zadowolony, wszyscy byli szczęśliwi, cieszę się, że pomogłem zrobić im dobry show" mówi Silva, którego była to trzecia porażka z rzędu "Żałuję, że nie znalazłem sposobu na wygraną"
Silva nie sprzedał tanio skóry, była to niezwykle zacięta walka, cios za cios na pełnych obrotach, prawdziwa wojna w stójce. Wand dał dobrą walkę mimo dwóch ostatnich porażek przez ciężkie KO i 10 miesięcznej przerwy. Nie było mu łatwo przygotować się do tej walki, najpierw
Mirko Cro Cop posyła go na deski po atomowym kopnięciu, potem Silva traci pas w walce z Danem Hendersonem, wreszcie upada Pride, "dom" Wanda, organizacja, w której odnosił największe sukcesy, której był żywą legendą. Silva zrobił wszystko aby znaleźć motywację i jak najlepiej przygotować się do swojego powrotu do UFC, porzucił rodzinne strony, opuścił swoich przyjaciół i trenerów z Chute Boxe, wraz z żoną i synkiem przeprowadził się do Stanów gdzie stworzył własny team treningowy i rozpoczął treningi pod UFC.
Wand nie szuka jednak wymówki, nie usprawiedliwia się zmianą otoczenia, ostatnimi niepowodzeniami czy "klatką". Wręcz przeciwnie, jest pełen pokory i szacunku do przeciwnika.
"On jest bardzo, bardzo dobry" mówi Silva o Liddellu "Ludzie powinni sobie zdać sprawę jak dobry, jak mocny jest Chuck. Wiedziałem, że jest dobry ale on okazał się lepszy niż myślałem. On jest wielki"
Nie obwinia też swojego teamu ale podkreśla, że będzie szukał nowych dróg udoskonalenia treningu.
"Jestem bardzo zadowolony, że mogłem pracować z moim nowym zespołem przez ostanie 3 miesiące ale niestety mam słabości i przyzwyczajenia, które zbierały się przez wiele lat i bardzo trudno jest to zmienić. Dam z siebie wszystko aby wyeliminować te błędy i wierzę, że to mi się uda!"
Silva planuje w niedalekiej przyszłości podróż do Brazylii.
"Niedługo lecę do Brazylii zobaczyć się z moimi rodzicami i córką (z innego małżeństwa). Mam nadzieję spotkać Shoguna, Ninje, Andre “Dida” Amade, Luiza Azeredo, Daniela Acácio i Cyborga. Zamierzam poprosić ich aby pomogli mi w przygotowaniach do następnej walki. To wspaniali zawodnicy i wspaniali przyjaciele, moje przygotowania były lepsze gdyby oni byli ze mną. Wierzę, że w 2008 roku będą przy mnie na treningu."
Wanderlei Silva, którego kolana zdewastowały aktualnego mistrza UFC Rampage a Jacksona wypowiada słowa jakich nigdy bym nie przypuszczał usłyszeć z jego ust: "Muszę popracować nad moim Muay Thai".
W tym celu "The Axe Murderer" zamierza odwiedzić Ernesto Hoosta w Holandii.
"Spotkałem Ernesto w Las Vegas, wyglądał na bardzo miłego gościa, spróbuje tego" Obiecuję, też poprawić się od strony zapaśniczej.
Silva podkreśla, że chce wygrywać dla swoich fanów. Na pewno będzie ku temu okazja, Wand ciągle pozostaje topowym zawodnikiem, jako wieloletni mistrz Pride, słynący z brutalnych nokautów i efektownego stylu walki może zostać ustawiony właściwie z każdym zawodnikiem. Myślę, że po widowiskowej i zażartej walce z Liddellem Dana White wie, że dokonał świetnego zakupu i nie będzie obawiał się wystawiać go z najlepszymi. Jak widać Wand dzielnie znosi porażkę, szuka swoich błędów i słabości, zamierza je poprawić, cały czas chce się doskonalić i szuka na to nowych sposobów. Nie można odmówić mu ambicji i woli walki. Silva ma jeszcze szansę powrócić w wielkim stylu, to profesjonalista i prawdziwy wojownik.
"Jestem fajterem, to właśnie robię" mówi Silva "To moja praca."
Zmieniony przez - FightOrDie w dniu 2008-01-15 17:38:49