Parę tygodni temu (a dokładnie 3go grudnia) walczyłem w Budapeszcie w zawodach, na które pojechałem z ekipą z Shidokanu, myślałem, że to będzie jakieś MMA a ostatecznie okazało się, że trafiłem na Puchar Europy w Kempo (w sumie to było MMA jeśli chodzi o reguły). Jedyne co mi się nasuwa w związku z tym to nawiązanie do Kung - Fu, które nazywano też Kempo, ale nie mogę znaleźć jakichś przekonywujących, konkretnych materiałów na ten temat albo też to co znajduję gryzie się nawzajem. Co do wyniku to
od razu napiszę, że :
Pierwszą walkę wygrałem, ale trochę nas przycięli, bo zaraz po prezentacji były walki i wyszedłem bez rozgrzewki (przez ten brak rozgrzewki czułem się, jakbym wychodził przed bar no solówkę w starym stylu, takim z lat 30stych tym bardziej, że walczyliśmy z obnażonym torsem a w spodniach od kimona), Węgrzy rozgrzali się wcześniej. A dziesięć minut (miało być piętnaście, ale padł w jednej walce szybki nokaut i się skróciło) po pierwszej wygranej walce (duszenie w ostatnich sekundach, ale na punkty prowadziłem i tak wysoko - wiele razy go sprowadziłem wejściem w nogi, dostał dwie mawachy na głowę, na pięści też wysiadał) dostałem świeżego przeciwnika, też Węgra (miał wolny los) byłem ciut nieprzytomny, zszedłem ładnie do nóg, za bardzo skoncentrowałem się na uderzaniu i skończył mnie dźwignią na przeprost do której przeszedł po nieudanym trójkącie (choć szczerze mówiąc byłem po poprzedniej - bardzo aktywnej walce tak zmęczony że mi było wszystko jedno).
Proszę kogoś kto się na tym zna o pomoc. Jeżeli to się zalicza do kung fu to bardzo by mnie to cieszyło, ponieważ bardzo lubię chińskie filmy kung fu

Pozdrawiam
"Czyń Swoją Wolę niech będzie całym prawem"
Aleister Crowley